http://hermionaadndraco.blogspot.com
Autor: Avadaa.
Tak, w adresie bloga jest błąd.
Prolog
Po udanych wakacjach we Włoszech, spędzonych razem z koleżankami, Hermiona pakowała swoje rzeczy do kufra i myślała o Hogwarcie. Wiedziała, że w tym roku ona będzie jedną z prefektów naczelnych i będzie posiadała osobne dormitorium, cieszyła się z tego powodu ale nie wiedziała jak zareagują na to jej przyjaciele.
Od kiedy to prefekci naczelni posiadają osobne dormitoria? Że mają łazienkę z ogromną wanną pełną kolorowych bąbelków, to wiedziałam, ale dormitorium?
"Powiem im to dzisiaj na peronie" Obiecywała sobie Mionka.
Kto to Mionka? I gdzie jest kropka?
Mionka - jak to słyszę (a raczej widzę), to mam ochotę zwrócić obiad. Albo rzucić laptopem o ścianę.
Była ona w związku z Ronem, ale myślała nad zerwaniem. Lubiła go bardzo, ale jako swojego przyjaciela. Nie wiedziała jak mu to powiedzieć, a Ginny i Harry też nie byli tak zwaną "Idealną parą". Też się kłócili i Ginny miała zamiar zerwać z Harrym na początku wakacji ale jakoś się to przedłużyło i nadal są razem.
Takie tam przywiązanie. Zresztą, znacie może parę, która NIGDY się nie pokłóciła?
"Ciekawe kto będzie prefektem naczelnym innych domów?" W głowie siedemnastoletniej Gryfonki kłębiło się wiele myśli dotyczących spraw Hogwartu.
Gdy już spakowała wszystko co było jej potrzebne, ubrała dżinsową kurteczkę i miętowe szpilki, które podkreślały jej nogi.
Jak można podkreślać nogi? One podkreślały, że miała nogi.
Wzięła też zieloną (A nie miętową? Przecież do szpilek musi pasować.) podręczną torebkę i ruszyła ze swoimi bagażami na dół do swoich rodziców, którzy czekali na nią od piętnastu minut.
Jak ja uwielbiam zdjęcia w opowiadaniach...
Idiotyczne zdrobnienie imienia "Hermiona" - jest, szpileczki - są, zdjęcie szpileczek - jest, nadzieja na to, że będzie to dobre opowiadanie - brak. Chwila... rozumiem, że ona miała na sobie TYLKO kurtkę i buty?
Gdzie spodnie?
Do takich szpilek? No coś ty. Ale nawet jakaś miniówa by się przydała.
Hermiona przez te wakacje bardzo wyładniała. Zaokrągliła się tam gdzie potrzeba (Czyli gdzie?), a nawet zaczęła się malować. Nie tak ostro i wyzywająco jak Parvati Patil czy jak Levander Brown (Lavender, jak już. I jak już to dlatego, że chciała poderwać Rona, ale to inna historia...), malowała się po prostu po swojemu. Gdy już zbiegła na dół, powiedziała rodzicom, że jeszcze skoczy do łazienki. Podczas pobytu w łazience, Hermiona nałożyła delikatny makijaż na twarz a usta podkreśliła błyszczykiem. Gotowa wyszła z łazienki i popędziła w stronę czekających rodziców.-No wreszcie, myślałem że nigdy nie wyjdziesz z tej łazienki!- powiedział żartobliwie Pan Granger.
Pan to jego imię!
-Co ty myślałeś kochanie, że to jest jeszcze dziewięcioletnia dziewczynka? Ona potrzebuje "trochę" czasu na założenie odpowiednich ubrań i dobraniu idealnych do tego kosmetyków.-odpowiedziała mama Mionki, na co cała rodzina wybuchła śmiechem. Dlatego, że to brzmiało całkiem jak tekst z reklamy Perwolla czy czegoś tam. "Będzie mi ich brakować" Pomyślała Gryfonka i chowając różdżkę do kieszeni wsiadła do samochodu. Do jakiej kieszeni? W kurtce. I schowała przecinek przed "wsiadła".
-Jedźmy szybciej, bo nie zdążę na pociąg. Jest już za pięć dwunasta.-poganiała rodziców Hermiona.
Nie trzeba było tyle siedzieć w łazience...?
♥♥♥
Draco Malfoy całe wakacje spędził w towarzystwie swojego najlepszego przyjaciela, Blaise Zabini'ego.
Apostrofie, nie pchaj się tam, gdzie cię nie chcą! Swoją drogą, ciekawe, że nazwisko odmieniła, a imienia nie.
Prawie codziennie chłopcy imprezowali i zabawiali się ze swoimi dziewczynami, co uważali za "jednorazowe przygody".
Prawie jak w burdelu.
Moment. Imprezy imprezami, ale oni zaczynają siódmy rok nauki, tak? Czyli Hermiona powinna uciekać z Harrym i Ronem, a rodzicom zmodyfikować pamięć, natomiast Draco wykonywać polecenia Voldemorta. A oni wszyscy zabawiają się w polskich gimnazjalistów.
Smok nie był już małym chłopcem o dziecięcej twarzyczce, był już dojrzałym mężczyzną. Cooo? To w tej bajce były smoki? Był wysoki, miał wyrzeźbiony tors (przez Michała Anioła zapewne) i piękne stalo-szare tęczówki. Znasz taki kolor? Nie, ale stalowoszary owszem. Prawie wszystkie dziewczyny na niego leciały.W tym roku Draco (Jakby ktoś się nie domyślił: Draco=Smok.) miał zostać prefektem naczelnym swojego domu (W życiu bym nie wpadła, że to będzie on!) i miał mieszkać z 3 innymi prefektami naczelnymi. Plus był chociaż taki, że dormitorium mięli osobne. Ciekawiło go jednak to, kto jest prefektem naczelnym Gryfindoru."Oby nie ta SZLAMA" Pomyślał Malfoy.
Wolałbyś Rona?
Diabeł (Jaki znowu diabeł? To chyba Blaise. Nie wiem, co za idioci wymyślali im te "ksywki".) też był niczego sobie, miał piękną karnację, wyrzeźbiony tors (Michał Anioł się napracował) oraz ogromne poczucie humoru, z tym nikt nie mógł mu dorównać.
-Pośpiesz się!- krzyczał Draco stojąc przed domem Zabini'ego, który dopiero wstał. Dom dopiero wstał?
-Chwila Smoku, daj mi pięć minut!-Odezwał się półnagi Blaise, pakujący szczoteczkę.
Kogo rozśmieszyły cztery ostatnie słowa, łapka do góry!
-Dobra, pięć minut, ale chce ci uświadomić, że za 10 minut odjeżdża nasz pociąg. - Powiedział stanowczym głosem Malfoy.
-Spoko, spoko, zdążę. Idź beze mnie, ja dojdę.-Oznajmił Diabeł zapinając guziki od czarno-zielonej koszuli.
Nikt nie wie, jak wygląda czarno-zielona koszula, więc trzeba było dać zdjęcie.
- Jak tam chcesz, ja lecę na peron. Mam nadzieję że się nie spóźnisz!- krzyknął Draco i z ironicznym uśmieszkiem wszedł do kominka i zanim Zabini zdążył coś odpowiedzieć już go nie było."Nie zdąży" Pomyślał Draco patrząc na swój srebrny zegarek.
Rozdział 1.
Było już pięć po dwunastej, a Hermiona pędziła co sił w nogach na peron 9 3/4. "Nie zdążę, co ja zrobię, cholera mogłam się bardziej pospieszyć."- Myślała a jej oczy zaszkliły się od łez.
TELEPORTACJA. Słyszałaś kochanie o czymś takim?
Gdy wbiegła na peron, pociągu już nie było. Młoda Gryfonka rozpłakała się, nie wiedziała jak może się dostać do Hogwartu.
Latającym autem?
Nie myślała o niczym innym tylko o tym co może zrobić. Nagle z za zakrętu (zza, z, za, z... tak...) wyskoczył Blaise Zabini. Był rozczochrany i miał źle zapięte guziki od swojej koszuli.
O matko. O matko. Detektyw Monk dostałby zawału.
"No ja już chyba mam zwidy, Blaise?"- Hermiona myślała że zwariowała.
-Blaise? Co ty tu robisz? - zapytała nieśmiało.
Taka miła coś dla niego... Za miła...
-Co ja tu robię? Chyba co ty tu robisz, najlepsza uczennica, która się nigdy nie spóźnia siedzi zapłakana pod ścianą.- powiedział Diabeł z lekkim uśmiechem na ustach.
-Raz się zdarzyło, to od razu musisz robić taką aferę.- oznajmiła Mionka.
-Sorry, ale teraz nie czas na kłótnie. Musimy wymyślić jak dotrzeć do Hogwartu. Masz jakiś pomysł? -Zapytał poważnym tonem Zambini. Zambini!
-Nie, nie mam. Masz może tu jakąś rodzinę?-zapytała Gryfonka. W towarzystwie ślizgona czuła się bardzo dziwnie, jeszcze nigdy z żadnym ślizgonem tak nie rozmawiała. To było bardzo dziwne. Dziwny jest też brak szacunku autorki. "Gryfonka" to z dużej, a "ślizgon" z małej litery.
-Nie nie mam, jedyne wyjście to teleportacja.-Oznajmił Diabeł
No nareszcie.
Geniusz, geniusz! Może natknął się po drodze na Sherlocka Holmesa i go olśniło.
-Przecież nie umiemy się teleportować, zajęcia mają być w tym roku.-Powiedziała Hermiona.
What?
Były w zeszłym roku... Znajomość lektury się kłania.
-Może polecimy na mojej miotle?-Zapytał Zabini
-O nie, nienawidzę latania, nie usiedzę na miotle ani minuty. A poza tym to mamy jeszcze bagaże, co z nimi zrobimy?-zapytała Mionka.
-Zaklęcie zmniejszająco-poszerzające. Poszerzymy twoją torebkę i zmniejszymy nasze bagaże, później wsadzimy je do twojej torebki, proste? Proste. Dobra zabierzmy się do roboty.
Ta Hermiona jest bardzo, ale bardzo tępa. I w dodatku bardziej boi się latania niż spóźnienia się do szkoły. To nie Hermiona!
♥♥♥
Tymczasem w pociągu, który wiózł uczniów Szkoły Magii i Czarodziejstwa w Hogwarcie, odbywały się przeróżne dyskusje i pogaduszki. Było dużo nowych uczniów, którzy dzisiaj mieli ceremonię przydziału. Biegały one (chyba "oni") po całym pociągu. Bawiły się i jadły słodycze. W przedziale Slytherinu już nie było tak wesoło.
-Gdzie on kurwa jest?!-Pytał Crabb'a (Crabbe'a... Ach, ta odmiana nazwisk) Malfoy. Obok Draco, jak zwykle siedziała Pansy Parkinson, która lepiła się do niego jak rzep do psiego ogona.
-Dracusiu nie denerwuj się tak, na pewno już czeka w Hogwarcie."Mogłem na niego poczekać, razem byśmy się spóźnili i nie błąkał by się teraz na peronie"-Myślał Smok. Blaise był jego najlepszym przyjacielem więc miał prawo się o niego martwić.
-Idę się przejść.-oznajmił Malfoy. Widząc, że dziewczyna z twarzą mopsa (no, już nie mogłam się doczekać tego porównania) wstaje szybko i stanowczym tonem powiedział:
-Sam, Pansy Sam.
Nie ogarniam.
Ja też nie. A to my niby mamy problemy z poprawnością językową.
-Oj dobrze, tylko się nie zgub (zgubić się w pociągu...?), nie wiem co bym zrobiła gdyby coś się tobie stało.- oznajmiła Parkinson po czym wróciła do piłowania swoich paznokci."Dlaczego ja? Nie mogła się przyczepić do takiego Crabb'a?" Doprawdy, "Trudne sprawy" nam się z tego robią. -Myślał Draco po czym wyszedł z przedziału Slytherinu. Smok przechadzał się po pociągu, co chwilę komuś dogadując, co przystoi Malfoy'owi. Myślał o Blaisie, co robi, czy coś mu się stało. Gdy nagle jego uwagę zwrócił głośny płacz Ginny. Zaciekawiło go to bardzo, więc czym prędzej podreptał w stronę przedziału Gryfonów.
-Gdzie ona może być?-pytał Ron Harry'ego.
-A jak jej się coś stało?-Ron cały czas panikował.
Nagle Draco skojarzył dwa fakty, już wiedział na pewno. Szlama Granger spóźniła się na pociąg i Blaise także się spóźnił na pociąg. Łał, Sherlock. Atmosfera Londynu im się udzieliła. Pewnie teraz siedzą razem na peronie i myślą jak dotrzeć do Hogwartu.
Gdy Smok wszystko sobie uświadomił, wszedł pewnym krokiem do przedziału znienawidzonej trójcy i powiedział stanowczym tonem:
-No to mamy ten sam problem.
Aż zaparło mi dech w piersiach.
Rozdział 2.
Na peronie 9 3/4 nadal błąkali się Hermiona i znienawidzony przez nią Ślizgon Blaise, którzy nadal próbowali dojść do porozumienia w sprawie dotarcia do Hogwartu.
-Nie ma mowy, nie polecę z tobą na miotle, bo po pierwsze boję się latać, a po drugie nie ufam ci.- powiedziała młoda Gryfonka. Nie ufała mu to prawda, ale jak miała mu ufać skoro on przez sześć lat dręczył ją na każdym kroku. Nie raz to Hermiona płakała w poduszkę, bo jakiś Ślizgon wyzwał ją od "szlamy". Kilkakrotnie przywaliła któremuś Ślizgonowi ale czasem żałowała. "Przecież to tylko jedno słowo"Wmawiała sobie Miona. Ale ta sytuacja była znacznie inna od pozostałych, musiała zaufać jednemu ze Ślizgonów.
Snape'owi też musiała kiedyś zaufać.
-Dlaczego mi nie ufasz?-zapytał stanowczym głosem Zab. Żaba?
Hermiona nie odpowiedziała. Nastała niezręczna cisza, a młoda Gryfonka przypominała sobie wszystkie chwile, w których Draco Malfoy i Blaise Zabini ją dręczyli i nazywali "szlamą". Przypomniał jej się też pewien incydent po balu bożonarodzeniowym na którym była z Krumem.
Po tym jak Hermiona nakrzyczała na Ron'a (Apostrof!) i Harry'ego rozpłakała się i pobiegła w stronę jednego z korytarzy. Minęła kilka par które się obściskiwały po kątach ale jedna przykuła jej uwagę. Był to Draco Malfoy i Pagie Larousse. Całowali się namiętnie do czasu kiedy Smok zauważył Hermionę całą zapłakaną gapiącą się na niego i Pagie. Gdy Miona spostrzegła, że Malfoy ją zauważył szybkim ruchem dłoni otarła łzy spływające po policzkach i pobiegła dalej. Dziwnie czuła się w tej sytuacji, jeśli On rozpowie wszystkim o tym że się na nich gapiła wyjdzie na kompletną idiotkę." Boże co ja zrobię?"-Myślała Hermiona, a z jej rozmyśleń wyrwał ją głos znanego jej chłopaka.
Nie ogarnęłam tego, serio. Bała się, że Draco wyśmieje ją za to, że na niego spojrzała? Naprawdę, jakby nie mieli większych problemów.
Zupełnie nie spodziewała się tego co zobaczyła. Był to sam Draco Malfoy, który ze swoim firmowym uśmieszkiem patrzył na Mionkę.
-Kogo my tu mamy, nie wiesz że nie chodzi się samemu o drugiej w nocy po zamku, coś może ci się stać, Szlamciu. -oznajmił Draco, a jego kąciki ust nieco drgnęły.
-No widzisz, to co ty tutaj robisz? Nie zajmujesz się już swoją Pagie?-Hermiona odpowiedziała i zaczerwieniła się lekko. Dziwne dla niej było też to, że Malfoy w ogóle się do niej odezwał. Mówił do niej tylko wtedy, gdy wyzywał ją od najgorszych (przecież nazwał ją szlamą...) lub gdy chciał ją ośmieszyć przy wszystkich. A teraz do niej po prostu powiedział "Może ci się coś stać". Oczywiście pominęła słowo "szlamcia". Z ust Draco zniknął uśmiech a zaraz po tym pojawił się dziwny grymas.
-Najwidoczniej nie, Granger.-Powiedział oschle Smok. Spojrzał w czekoladowe oczy Hermiony. Były bardzo ładne, ale od razu wybił sobie tę myśl z głowy i pomyślał o tym że powinien wracać do Pagie. Mionka patrzyła prosto w oczy Draco, były niebiesko-szare."Ładne oczy"Pomyślała, ale zaraz wróciła do rzeczywistości. Podniosła się, otrzepała sukienkę i chciała odejść bez słowa, ale niestety nie mogła, bo w jednej chwili stała przygnieciona do ściany przez Malfoy'a. Dla niej była to dziwna sytuacja, Draco złapał ją za nadgarstki
-Puść mnie do cholery jasnej, MALFOY.-Wykrzyczała w twarz Draco.
-Nie pożegnałaś się, do widzenia.-Powiedział Smok i musnął lekko jej policzek i jak gdyby nigdy nic odszedł sobie."Co to kurwa miało być?"Przeklęła w myślach Hermiona i udała się do swojego dormitorium. Nie powiedziała o tym nikomu.
Miałam ochotę powiedzieć to samo po przeczytaniu tej porąbanej retrospekcji.
-Granger, jest ok?-Zapytał Blaise widząc dziwny uśmieszek Hermiony
Ona to wspominała z uśmiechem...? Można i tak.
-To co lecisz ze mną czy zostajesz?-Powiedział stanowczym głosem Diabeł.
-Tak jest okej, no ale najpierw musimy zmniejszyć bagaże, prawda?Więc przynieś mi twoje i postaw koło moich.-oznajmiła Hermiona. Blaise nie był tak bezwzględny ja Draco.
Ja, Draco, biorę sobie ciebie, Mionko, za żonę...
Zabini miał uczucia i nie wybaczył by sobie gdyby zostawił jakąkolwiek dziewczynę samą na peronie lub gdziekolwiek, wcześniej się z nią nie zabawiwszy. Więc czym prędzej pobiegł po swoje bagaże i przyprowadził je do Hermiony. Nie chciał rzucać tego zaklęcia, bo nie był w tym za dobry dlatego oddał sprawy w ręce Granger.
- \Wszystko?-zapytała Miona. Czemu tam jest... Slash? Pewnie przyszedł roztrzaskać starą gitarę o łeb Hermiony.
-Tak, wszystko to rzucaj.-powiedział Blaise.
Co ona ma rzucać?
Rzuć szkołę, zostań ninja.
-Co?Myślałam że ty rzucisz to zaklęcie (Szkoda, że nie spację.), ja nie pamiętam jak się nazywało.-oznajmiła Gryfonka i od razu spojrzała błagalnym wzrokiem na Zabini'ego.
-Przecież dobrze wiesz, że ja mam dwójkę z zaklęć, (Nie, nie, nie, nie, nie, nie. Dwójkę? Ratujcie! To Hogwart, nie gimnazjum, chyba już mówiłam?) myślałem że ty..-powiedział Diabeł, a po chwili siedzieli i myśleli o tym jak to zaklęcie się nazywa. Bo czarodzieje, biedni, nie mają internetu. Hermiona wiedziała, że Blaise się na nic nie przyda więc musi sama pomyśleć. Główkowali tak z trzydzieści minut aż w końcu, Zabini wyskoczył jak z palącego ogniska krzycząc"Wiem, wiem!"
Skakałaś kiedyś "z palącego ogniska"?
-To powiedz. Jak się nazywa?-zapytała Miona.
-To jest RECIUTO!-krzyknął Diabeł. Biegał po całym peronie z wielkim uśmiechem na twarzy.
Przykro mi, zła odpowiedź. Chodziło chyba o "Reducio".
-Super, no to zabieramy się do roboty.-oznajmiła Hermafrodyta i pobiegła po różdżkę. To gdzie ona ją miała? Po kilki minutach Blaise czekał z wyciągniętą miotłą a Granger zabierała się do roboty.
-Reciuto!-krzyknęła Miona a po chwili wszystkie bagaże włożyła do torebki i wsiadła na miotłę.
A już myślałam, że zrobi coś źle i z nieba spadnie na nią bawół, przed czym na pewno ostrzegał profesor Flitwick.
-Tylko obiecaj mi coś, nic mi się nie stanie prawda?-zapytała pobłażliwym głosem.
-Nie martw nic ci się nie stanie.-dopowiedział Blaise i uśmiechnął się do Hermiony.I od razu unieśli się nad ziemię i po uwagach Granger i wszystkich informacjach od niej polecieli w stronę Hogwartu.
♥♥♥
Tymczasem w pociągu szykowała się niezła kłótnia.
-Jak to mamy ten sam problem?-Zapytał Harry Malfoy'a.
Jesteśmy w tym opowiadaniu. TO jest problem.
-Zab też się spóźnił na pociąg i prawdopodobnie jest z waszą Szlamcią.-oznajmił Smok. A Ron rzucił w jego stronę zabójcze spojrzenie. Jeśli spojrzenie mogło by zabić, to w tym przedziale nieboszczykiem byłby nie kto inny jak Draco Malfoy. Przecież było zabójcze, wiemy, co to znaczy.
-Co, to nie prawda. Niemożliwe, chociaż..-zastanawiała się Ginny.
-To prawda, Zambini'ego (Bambini!) nie ma od rana i Granger pewnie też?-zapytał Malfoy.
-Tak, jej też nie widzieliśmy na peronie. Jak oni dotrą do Hogwartu?-zamartwiała się Wiewiórka. Ta, co biega po warszawskich Łazienkach? Hermiona była jej najlepszą przyjaciółką, miała prawo się martwić.
-Co teraz zrobimy?-zapytał Harry.
-Po pierwsze musicie to zgłosić McGonagall a ja Snape'owi. Spotkamy się koło przy przedziału Ravenclaw'u. Polska język trudna język. Gdy już załatwiali to wszystko Draco myślał o incydencie, który wydarzył się na balu Bożonarodzeniowym."Po co ja to zrobiłem?"Myślał Smok. Na tych wakacjach widział Hermionę dwa razy. Niby gdzie? We Włoszech? I jak wszyscy chłopcy uważał że wyładniała. Ale jak on mógł tak o niej myśleć, przecież ona jest zwykłą szlamą. Zanim ocknął się z tak zwanego transu wpadł na Pansy Parkinson.
-O Dracusiu tu jesteś, szukam cię po całym pociągu.-oznajmiła Mopsica po czym przytuliła się do nic nie przewidującego Malfoya.
Smoki, mopsy, żaby i wiewiórki, witamy w zoo!
-Pansy kurwa (Jak on tak może ją obrażać?), co ty robisz?Powiedziałem ci coś na ten temat! Odwal się i zejdź mi z oczu!-krzyknął złośliwym tonem Smok.
-Ale, ale Dracuś, jak tak możesz?-zapytała Pansy ze łzami w oczach, aż zgubiła kropkę, taka była jej rozpacz.
-Po prostu nie chcę cię widzieć, spierdalaj szczerze mówiąc.-Powiedział stanowczym głosem Malfoy i odszedł zostawiając płaczącą Parkinson na środku korytarza.
Spierdalać, szczerze mówiąc?
Nie, nie, chodzi o to, że ona ma spierdalać i mówić szczerze. Chociaż... to bez sensu.
-I jeszcze jedno, To koniec Pansy!-oznajmił Draco i udał się do przedziału Gryfonów.
Jej koniec?
Zabójcze spojrzenia wkraczają do akcji.
Malfoy nie był delikatny dla kobiet, szczerze mówiąc zmieniał je jak skarpetki i nie zwracał uwagi na ich uczucia. Po prostu były dla niego zabawkami. Prawie z każdą dziewczyną z Hogwartu się przespał. Gdy wchodził do przedziału zauważył McGonagall i Snape'a stojącego obok Harry'ego i Ginny.
-No wreszcie panie Malfoy, czekamy już piętnaście minut. Proszę siadać. Smok spojrzał na Ron'a który cały czas rzucał na niego spojrzenie zabójcy.
-Co się stało, Lestrade? - spytał spokojnie Sherlock.
-Znaleźliśmy trupa przy torach - Lestrade upił łyk kawy. - Nastolatek, na oko siedemnaście lat, elegancko ubrany... Nie ma żadnych ran, ciężko powiedzieć, co było narzędziem zbrodni...
-Mogę obejrzeć ciało? - zapytał John.
-Oczywiście.
Doktor Watson podszedł do trupa. Po chwili zastanowienia odwrócił się do przyjaciół i śmiertelnie poważnym tonem oznajmił:
-Oczy. Narzędziem zbrodni są oczy.
Na twarzy Sherlocka pojawił się szeroki uśmiech.
-To bardzo ciekawe. Bardzo, bardzo ciekawe.
Rozdział 3.
Podczas gdy Hermiona i Blaise lecieli na miotle do Hogwartu w pociągu trwała dyskusja dotycząca dwójki uczniów.
Nie ma przecinka. Ale tu lepiej przecinków nie szukać... Racja, do końca życia bym nie zdążyła.
-No to co robimy?-zapytał Ron, ale nie spuścił wzroku z Draco. Patrzył na niego tak jakby chciał dać mu do zrozumienia pewną rzecz. Nienawidził Smoka od pierwszej klasy, w której nazwał go "zdrajcą krwi". Od tamtego czasu obiecywał sobie że jeszcze za to oberwie, ale jakoś nie miał odwagi tego zrealizować. Był wdzięczny Tiarze, że nie przydzieliła go do Slytherinu.
-Na pewno Szla.. (Z dużej litery? Widzisz, nawet jak chce ją nazwać szlamą, okazuje jej szacunek.) znaczy Granger coś już wymyśliła i są w drodze do Hogwartu.-powiedział Malfoy. Cały czas czuł to zabójcze spojrzenie Ron'a. Nie wiedział o co mu chodzi."Pewnie o tą szlamę"-pomyślał Draco, ale zbytnio nie przejął się tym. Właśnie, że nie, bo o TĘ szlamę. Zawsze nazywał ją tak jak chciał. Dla niego była po prostu szlamą "z ładnymi czekoladowymi oczami"-myślał Smok, ale jakoś nie miał odwagi przyznać samemu sobie że Hermiona Granger jest ładna, szczerze mówiąc podobała mu się. Ale teraz było najważniejsze to, czy wrócą do Hogwartu.
-Zambini ma miotłę? Malfoy?-zapytał poważnym tonem Harry. To czemu mi się chce śmiać, kiedy to czytam? Hm... bo "Zambini"?
-Tak ma, ale co ma miotła.. Aha!-wykrzyknął Smok.
"Aha" - uniwersalne stwierdzenie.
Doznał olśnienia. Sherlock, I see Sherlock!
-Polecieli na miotle!-oznajmił Draco i szybkim chodem podszedł do Snape'a, który stał dwa przedziały dalej.
Nie żeby coś, ale Harry wpadł na to znacznie szybciej niż Blaise, a co dopiero Hermiona.
Szybkim chodem? Może to Korzeniowski.
-Panie profesorze, wiemy jak mogą dotrzeć do Hogwartu.-powiedział Malfoy.
-Tak, słucham?-zapytał Severus. Co on, przez telefon rozmawiał? Jakiś taki miły jest.
-Polecą na miotle Blaise'a.-oznajmił zadowolony Smok. Czy ten apostrof jest dobrze użyty? Tak, jest. To trzeba pogratulować. Cieszył się z tego, że jakoś sobie poradzą i nie będzie musiał sam znosić towarzystwa Pansy.
A skąd ta pewność, że oni tak zrobią? Telepatia. Zupełnie jak Diggory... Znaczy Robert Pattinson... Znaczy Edward.
-Brawo, Panie Malfoy. A teraz proszę się udać na spotkanie prefektów naczelnych w przedziale Hufflepuff'u.-oznajmił Snape. Ale co on taki miły jest? Naćpał się? Nie wiem, może był u Narcyzy na herbatce. I tak jak powiedział ojciec chrzestny Malfoya, Draco udał się na spotkanie prefektów (naczelnych!). Cały czas myślał o tym jak wrócą i czy w ogóle im się uda wrócić ze spotkania w przedziale obok. Na spotkaniu prefektów ustalano koło kogo będzie się mieć dormitorium i z kim będzie się patrolować korytarze. Draco się spóźnił 20 minut, dlatego patrol będzie mieć z Hermioną Granger, co go bardzo zaskoczyło, ale najbardziej go zdziwiło to, że będzie mieć obok tej "szlamy" dormitorium. Bo prefektów naczelnych było czworo, więc prawdopodobieństwo zajścia takiej sytuacji było naprawdę bardzo małe. Po skończonym spotkaniu prefektów naczelnych, Draco wyszedł na korytarz. Nie zgłaszając żadnego sprzeciwu ruszył do przedziału Slytherinu. Myślał jak to będzie patrolować korytarze z Granger, mieszkać koło niej, choć ostatnie sześć lat spędzili pod jednym dachem. W głowie ubzdurał sobie jakiś plan. Gdy wszedł do przedziału od razu rzuciła mu się w oczy zapłakana Pansy Parkinson, która siedziała razem z Pagie Larousse. Jak się złożyło obie byłe dziewczyny Draco Malfoya.
Przypadeg? Nie sondze.
Poza tym, jak dobrze pamiętam, na początku była mowa o tym, że na Draco leciały prawie wszystkie dziewczyny w Hogwarcie, taka tam gimbaza, więc to, że dwie jego byłe się spotkały nie było niczym dziwnym.
Smok ledwo zdążył usiąść i już do niego przybiegła Parkinson.
-Ale Dracusiu dlaczego zerwaliśmy? No powiedz, nie wiem dlaczego, Draco jak mogłeś.. Daj mi jeszcze jedną szansę, poprawie się obiecuje. Po prawie się obiecuje studentom dobrze płatną pracę. Draco no spójrz na mnie!-krzyknęła Mopsica. Chyba zaszczekała.
-Pansy, Pansy, Pansy. To koniec, rozumiesz? I wypierdalaj mi z przed oczu.-oznajmił Malfoy, który ani razu nie spojrzał na Parkinson. Ona była tylko tymczasową dziewczyną, z którą mógł robić co chciał.
Chyba miał zły dzień.
Ja robię, co chcę z tymczasowymi plikami na dysku, wyrzucam je do kosza i tak dalej, ale żeby tak dziewczynę traktować?
-Ccooo? Draco proszę, błag..-I w tym momencie Smok złapał Pansy za nadgarstki, nie dał jej nawet dokończyć wielokropka, i przyprowadził ją do zaskoczonej tym zdarzeniem Pagie.
-Tylko spróbuj się do mnie zbliżyć!- oznajmił Draco i usiadając z powrotem na swoim miejscu pomyślał dlaczego on to robi.
Właśnie, nie zbliżaj się!
Nigdy nie był taki bezwzględny dla Pansy. Ale coś musiało się stać, że Malfoy się tak zachował. Wiedział że siedzi mu coś w głowie, ale za bardzo nie chciał się do tego przyznać. Myślał o Granger? Nie to niemożliwe, a jednak.
"To nieprawdopodobne, ale tak już jest.."
Hermiona podobała mu się od czasu turnieju trój-magicznego (Proponuję się zaznajomić z pisownią niektórych słów i przeczytać "Harry'ego Pottera".), gdy zobaczył ją na balu, poczuł się tak jakby zazdrosny, bo to on chciał tańczyć z Krumem. Ale ukrywał to aż do tego czasu, gdy "to" pragnienie stało się coraz większe.
Po tym zdaniu uaktywnił mi się tryb "skojarzenia". Mnie też.
Nie mógł przestać o tym myśleć, gdy nagle do przedziału wszedł Taylor McCras (McGee! Nie, on miał na imię Tim.), był to chłopak, którego Draco lubił trochę mniej niż swojego przyjaciela Zabini'ego.
Dobrze, że nie przyjaciel'a.
-Siema stary co tam?-zapytał Tay, po czym usiadł naprzeciwko Crabb'a.
-A nawet spoko, zerwałem z Pansy. Ale jakoś mam na to wyjebane, szczerze mówiąc napiłbym się ognistej. A co u ciebie?-zapytał zdezorientowany (?) Smok, którego kusiło aby napić się tego pysznego napoju alkoholowego.
Co to kurde jest?! Oj, potem będzie gorzej, tak coś czuję.
-U mnie też okej, widzisz tę laskę obok Pagie?-Zapytał Malfoy, po czym odpowiedział
-No widzę, ale co z nią?-zapytał Smok, kiedy McCras opowiedział mu pewną historię KROPKA. Ale chwila... on rozmawia sam ze sobą?
-Pamiętasz tę bitwę o Hogwart?-Draco kiwnął głową.
-No to gdy Bellatrix rzuciła jakieś zaklęcie to wielka kolumna spadała na tamtą laskę, a ja wtedy podbiegłem, złapałem ją i wyciągnąłem ją spod tej opadającej kolumny. Powiedziała że jestem jej bohaterem i tak to się zaczęło- Draco cały czas kiwał głową
-o jak ma na imię?-zapytał Smok A gdzie wielka litera? To graficzne zobrazowanie nietrzeźwości.
-Aaa, zapomniałem ci powiedzieć jak się nazywa, ok już mówię. Nazywa się Margaret Patterson, ale mówię jej Mar. Po długich rozmowach o sowich dziewczynach, w końcu dojechali do Hogwartu.
Sowich?
♥♥♥
Podczas zebrania prefektów naczelnych, Blaise i Hermiona nadal lecieli nad torami, którymi jak co roku jeździł Ekspres Hogwart. Miona siedział wtulona w Zambini'ego i myślała o jej związku z Ron'em. Jej związek z gramatyką już dawno został skończony. Wiedziała, że musi z nim zerwać, ale jeszcze nie wiedziała jak. Ron był fajny i miły dla dziewczyn (Nie ma takiego słowa jak "fajny", jak mówi nasza była polonistka) ale dla Hermiony był tylko przyjacielem. Nie wiedziała jak zareaguje i czy dalej będą się przyjaźnić. Tak samo Ginny, też chciała zerwać z Harry'm, bo zakochała się w jakimś brunecie. Harry był brunetem. Tak przynajmniej mówiła Mionie. Im też w związku się nie układało. Często się kłócili i pewnie Harry też myślał o zerwaniu. Często patrzył się na pewną dziewczynę z Ravenclaw'u. Nazywała się Abigail Smith.
A może Abigail Sciuto?
Była naprawdę ładna ale nie to co Ginny, ona była zwykłą "Lafiryndą". Podobnie jak Draco zmieniała chłopaków jak skarpetki. Ale Ginny czy ta druga? Z żadnym nie była dłużej niż dwa tygodnie. Podobało się jej takie życie. Blaise także opowiadał swojemu przyjacielowi o nowo poznanej dziewczynie i krótko opisał jej wygląd."Ma duże brązowe oczy, jest naprawdę piękna. Długie rude włosy, które czasem upina pięknie wyglądają w słońcu a na dodatek jest czystej krwi"-Opowiadał Smokowi Blaise.
SPOILER: To Ginny, ja wam mówię, że to musi być Ginny.
Diabeł miał dziewczynę, ale miał ją na takich samych zasadach jak Malfoy. Była dla niego tylko zabawką, nic dla niego nie znaczyła. Nazywała się Primrose Carter. Była ładna ale jak dla Zambini'ego to tylko jednorazowa przygoda."Jak wrócę do Hogwartu to z nią zerwę"Obiecywał sobie Blaise. Niezręczną ciszę przerwał Diabeł, który zapytał Hermionę stanowczym głosem
-A ty Hermiona, masz kogoś na oku? Bo wiesz jest ten bal powitalny i wiesz, idziesz z kimś?-Miona popatrzyła na Zambini'ego ze zdziwieniem w oczach
-Yyy.. Nie nie mam, a ty?-Zapytała wkręcając się w temat balu. Nie kupiła sobie nawet sukienki, zupełnie o tym zapomniała. Straszne. To katastrofa! Apokalipsa! I pozostaje też problem z kim iść na ten bal.
Niech zaprosi Draco. Zawsze może napisać do Kruma. Ewentualnie... Może Neville?
-Ja? Chyba zaproszę Ginny Wesley, zaraz gdy nauczę się pisać jej nazwisko, jak się zgodzi to będzie to mój najszczęśliwszy dzień.-Uśmiechnąwszy się do Mionki poszybował w dół.
-Jak to, podoba ci się Ginny?-zapytała nieśmiało Gryfonka.
-Co?.. Nie.. Yyy.. To nie twoja sprawa.. Tak to nie twoja sprawa.-odpowiedział z zakłopotaniem Diabeł.
Raz, dwa... Raz, dwa... Raz, dwa... Liczymy kropki w wielokropkach.
-Czyli tak? To świetnie, ale wiesz że ona jest jeszcze (jeszcze!) z Harrym?-zapytała Hermiona
-Znaczy powiedziała mi, że z nim zerwie i takie tam, i że pójdziemy razem na ten bal.-oznajmił Zab.
To ona już się zgodziła? E tam, jest "żaba", patrz!
-A ty nie wiesz kto cię zaprosi?-zapytał Blaise bo wiedział kto chce ją zaprosić, nie miał zamiaru jej powiedzieć."Niech to będzie zaskoczenie, jeżeli się zgodzi to będzie super"-pomyślał Diabeł.
-Nie, nie mam pojęcia, nie jestem Jackowskim. Może pójdę z Ron'em Ronapostrofem.-powiedziała chwilę się zastanawiając.
-To ty nie chcesz z nim zerwać?-zapytał zdziwiony Zab.
-Co? Skąd wiesz? Ginny.. Oddawaj kropkę...-Powiedziała pod nosem Hermiona a potem z uśmieszkiem spojrzała na Blaise. Zmienił płeć? HA, GAYYY!
-Czyli ty naprawdę ją lubisz?-zapytała Miona
-Tak, znaczy no wiesz. To jest coś innego niż to do innych dziewczyn. Znaczy.. no wiesz..A tak w ogóle to po co ja ci to wszystko mówię?-Zdziwił się Blaise. No wiesz?
-Mówią do ciebie Diabeł, prawda?-zapytała Mionka
-No tak aleeeee...!-krzyknął Zambini i po chwili wylądowali na skraju Zakazanego Lasu. Tak skończyła się ich przygoda z lataniem na miotle.
Kropki się znalazły!
Rozdział 4.
Podczas gdy wszyscy uczniowie wychodzili z pociągu zrobił się straszny tłok. Gryfoni poczekali chwilę aż wszyscy wyjdą, bo nie dało się dostać do drzwi. Hagrid zebrał nowych uczniów i umieścił w powozach, które były zaprzężone w tresale, które każdy po wojnie mógł zobaczyć. Tresale, serio? Poza tym, pierwszoroczni płynęli łódkami. Pierwszoroczniacy bardzo zainteresowali się tymi zwierzętami. Ron, Harry i Ginny udali się do ostatniego powozu. Ginny zastanawiała się jak powiedzieć Harry'emu że to koniec, ale obiecała sobie że poczeka na Hermionę, która nic nie wie o zamiarach Wiewiórki. Hermiona wie wszystko.
-Oby nic się nie stało Mionie-powiedział Ron, który cały czas myślał o swojej dziewczynie. Podobała mu się od trzeciej klasy. Ona zawsze traktowała go jak przyjaciela, dopiero po wojnie o Hogwart zaczęła z nim chodzić.
-Na pewno nic się jej ni stanie-Zapewniał Harry, chociaż sam nie miał stuprocentowej pewności. Hermiona była jego przyjaciółką od pierwszej klasy, bardzo ją lubił. Tak jak wszyscy jego przyjaciele nie chciał aby coś się jej stało.
-No i jesteśmy-powiedziała z uśmiechem na twarzy Ginn. Wiewiórka od czasu wakacji zaczęła się bardzo ładnie ubierać. W tym dniu miała na sobie białą bluzkę z krzyżem, czarną marynarkę i tego samego koloru lity z ćwiekami. Na ramieniu wisiała mała, czarna torebka ze srebrnymi ozdobami. Czarno-białe spodnie w paski podkreślały jej zgrabne nogi.
(Tu był obrazek, którego nie warto wstawiać.)
Tak samo jak Granger, Ginny wyładniała przez okres wakacji. Stała się bardziej dziewczęca, ale nadal grała w Quidditch'a. A co ma piernik do wiatraka?
-No wreszcie, ta droga tak się ciągnęła..-Marudził Longbottom, który jechał razem z Ron'em, Harry'm i Ginny.
Teraz pojawia się opis Neville'a, który tak naprawdę jest próbą streszczenia jego życia w paru krótkich zdaniach.
Neville nie był zbyt mądry (Żecoproszę?), ale bardzo dobrze szło mu na Zielarstwie. Hermiona lubiła być z nim w parze na tej właśnie lekcji. Bardzo bał się profesora Snape'a. Jego rodziców zabiła Bellatrix Lestrange zaklęciem Crucio.
Ona. Ich. Nie. Zabiła. Widać, jak autoreczka uważnie przeczytała książkę/obejrzała film.
-Nie marudź tylko zabieraj swój tyłek i wychodź, bo chcemy zdążyć na kolację.-Oznajmił Ronald, który od początku podróży siedział głodny, chociaż w pociągu zjadł chyba z dwanaście czekoladowych żab i innych słodkości. Gdy już weszli do głównej sali i usiedli przy stole Gryfindoru, Dumbledore rozpoczął swoją przemowę. Ogłosił że wstęp do Zakazanego Lasu, jak sama nazwa mówi, jest zabroniony i kto tam spróbuje wejść zostanie surowo ukarany. Mówił też o pewnym obozie integracyjnym, na który pojadą w połowie maja prefekci naczelni. Oznajmił również, że lekcje w tym roku Slytherin będzie miał z Gryfindorem, a Hufflepuff z Ravenclaw'em. Na sali rozległy się szepty i różne inne dyskusje dotyczące nowego planu zajęć. Po przemowie wszyscy zasiedli do jedzenia.
-Gdzie ona może być?-pytał zniecierpliwiony Ronald. Jeszcze nigdy tak się o kogoś nie martwił. Poza tym miał prawo, bo to była jego dziewczyna. Aż nagle uwagę wszystkich uczniów zwróciła Hermiona. Była cała brudna a we włosach miała kilka listków.
Próbuj tu nie mieć skojarzeń...
-Miona?! Co ty zrobiłaś?-Zapytała zdziwiona Ginny.
-Ja? Nic, nic. Później ci opowiem.-Oznajmiła Granger siadając obok niej. Po kilku minutach do sali wbiegł Blaise i jak gdyby nigdy nic usiadł przy stole Slytherinu. Wyglądał gorzej od Hermiony. Miał potarganą szatę i rozczochrane włosy. Był cały brudny i do tego z kieszeni wystawała mu niewielka gałązka. Gdy już wszyscy skończyli obgadywanie wyglądu Mionki, McGonagall zaprowadziła prefektów naczelnych do ich nowego dormitorium.
-To wasze nowe dormitorium, hasło na ten tydzień to "cynamonowe ciastko". Po rozpakowaniu się przyjdźcie do mojego gabinetu po to by ustalić dni patrolów.-oznajmiła Minerwa, po czym udała się do swojego gabinetu.
(Tutaj Hermiona zachwyca się swoim nowym dormitorium, które jest większe, ładniejsze itd. od poprzedniego.)
Poszła do łazienki, wzięła szybką kąpiel i wysuszyła włosy. Gdy był już w pokoju, ubrała na siebie błękitną bluzeczkę na ramiączkach, czarne spodnie a na to narzuciła tego samego koloru rozpinany sweterek. Na nogi wsunęła czarne botki na koturnie, które kupiła w czasie wakacji. Na szyi powiesiła niebieski łańcuszek, który dostała od Ginn na piętnaste urodziny. Włosy związała w kitkę i czym prędzej pobiegła w stronę gabinetu Minerwy.
Buty. Jak ona w tych butach szła?
Gdy już była kilka metrów od miejsca, do którego szła zobaczyła, że ktoś już tam stoi. Był to nie kto inny jak Blaise Zambini, który najwyraźniej na kogoś czekał.
-O wreszcie jesteś!-krzyknął Zab. To Pan Żab. Hermiona pomyślała"Czego on znowu chce".
-Tak?-zapytała niepewnie Mionka.
-Może w końcu oddałabyś mi moje bagaże?-zapytał żartobliwie Blaise. Gdy wylądowali tak szybko zniknęła mu z oczy (z oczy?) że nawet nie zdążył zapytać o bagaże.
-No racja! Zapomniałam kompletnie, jak się skończy to "zebranie" to pójdziemy do mojego dormitorium i ci je oddam. Ok?-zapytała Gryfonka.
-Dobra, a ile mniej więcej będzie to trwać? Bo wiesz nie chce mi się tu czekać godziny.-Oznajmił Diabeł po czym oparł się o ścianę.
-No okej, to chodź szybko to ci je teraz oddam, pasuje?-zapytała Hermiona. Myślała że odpowie coś w stylu "Okej poczekam". Ale usłyszała zupełnie co innego.
-No to chodźmy-oznajmił Blaise i razem pobiegli w stronę dormitoriów prefektów.
To było dość logiczne. Ona powiedziała "chodź", on powiedział "to chodźmy".
Dla Granger było to troszkę trudne, bo założyła buty na wysokim koturnie i zbyt szybko nie biegła. Taki znawca mody, a nie wie, że to "koturna", a nie "koturn". Po jakiś pięciu minutach dobiegi i Hermiona wyniosła bagaże Zab'a od siebie z pokoju i je powiększyła.
I dostała apostrofem w twarz.
-No to dzięki, i cześć.-oznajmił Blaise i podreptał w stronę lochów. Miona odruchowo spojrzała na zegarek w jej dormitorium, było już piętnaście po dwudziestej pierwszej."O, matko"Pomyślała Hermiona. Była spóźniona piętnaście minut, jeszcze nigdy jej się to nie zdarzało, więc co sił w nogach pobiegła w stronę gabinetu McGonagall. To się nazywa "studencki kwadrans".
-Panno Granger, wiem że to tylko zebranie ale proszę się więcej nie spóźniać-oznajmiła poważnym tonem Minerwa.
-Dobrze, przepraszam-powiedziała Hermiona i usiadła we wskazanym miejscu.-Dzisiejszy patrol będzie mieć panna Granger i pan Malfoy.
Hermiona to powiedziała?
-Co? Jak to?-zapytała Miona, która najwidoczniej była zdziwiona wiadomością nauczycielki.-Tak to, Granger spóźniłaś się, więc będziesz mieć patrol.-powiedział zimnym tonem Draco.
-Jest was czwórka, czyli będziecie mieć trzy patrole w ciągu tygodnia. W poniedziałki, środy i piątki będzie mieć Padma Patil i Justin Finch, a we wtorki, czwartki i soboty Hermiona Granger i Draco Malfoy.-oznajmiła McGonagall.
-Patrole mają być od godziny dwudziestej trzeciej i mają trwać dwie godziny. No to już chyba wszystko.-powiedziała Minerwa po czym wskazała drzwi i wszyscy wyszli na korytarz przed gabinetem.
To tyle? Tyle to oni chyba w pociągu ustalili. A teraz jeszcze czekali piętnaście minut na Hermionę, żeby rzucić jakieś dwa zdania.
-Granger, przed wejściem do Wielkiej Sali o dwudziestej trzeciej, tylko się nie spóźnij.-oznajmił Smok, po czym ruszył w stronę lochów. Hermiona nie mając innego wyjścia poszła do swojego dormitorium i postanowiła się przebrać w wygodniejsze ciuchy. Prawdziwa Hermiona widziałaby inne wyjście: pójść do biblioteki. "Przecież nie będę się stroić dla jakiegoś dupka"Pomyślała Miona, więc otworzyła swoją szafę i wybrała jakieś spodnie, baggy. Baggins! Wzięła białą koszulkę z Marilyn Monroe a na nogi wsunęła szare vansy (A gdzie jest przecinek? A co tu robią VANSY?) i spojrzała na zegarek. Była już dwudziesta druga czterdzieści pięć, więc pomyślała, że zdąży jeszcze nałożyć delikatny makijaż (ona zawsze nakłada delikatny makijaż) i ruszyła w stronę Wielkiej Sali.
Ile ona się przebierała?!
Hermiono, ja cię nie poznaję!
Gdy dobiegła do Wielkiej Sali, Draco już na nią czekał ale nie sam. Była z nim jego nowa dziewczyna Morgan Grace z Ravenclaw'u."Normalka"Pomyślała Hermiona po czym ruszyła w ich stronę. Zanim doszła do końca spostrzegła Ginny, która właśnie wracała z toalety. Miona pomyślała, że jak on się obściskuje z Morgan to ona może porozmawiać z Ginn. Poszła w stronę Wiewiórki i zaczęły rozmawiać. Granger opowiedziała jej całą historię o tym jak się dostała do Hogwartu. Ginn była lekko zszokowana ale wierzyła Mionie, bo gdyby kłamała jakby inaczej dostała się do Szkoły.?
Rzeczowniki wielką literą to się pisze w niemieckim, ale nawet tam nie uświadczysz kropki ze znakiem zapytania.
Gdy skończyły pogaduszki pożegnały się i Granger poszła w końcu na ten rzekomy patrol. Co zrobić, żeby zarobić, a się nie narobić. Spojrzała na godzinę, jak wywnioskowała, została im tylko godzina patrolu."Szybko się uwiniemy"Myślała Hermiona. Gdy podeszła bliżej Wielkiej Sali zobaczyła Malfoy'a śpiącego pod ścianą. Przyjrzała mu się, aż w końcu postanowiła go obudzić.
Żul pod ścianą?
Rozdział 5.
Właśnie miał się odbyć patrol znienawidzonych przez siebie osób. Już się odbywał, od godziny. Hermiona podeszła bliżej Malfoya, który najwidoczniej smacznie spał. Postanowiła, że go obudzi ale nie wiedziała jak więc wyciągnęła swoją różdżkę i wypowiedziała zaklęcie Aquamenti. Aguamenti! Draco szybkim ruchem wstał, popatrzył na Gryfonkę i krzyknął
-Co ty kurwa robisz?!.-Smok strasznie się zdenerwował i od razu poszedł w stronę korytarzy, które mięli patrolować. Mielili? Hermiona dziwnie popatrzała na Malfoya, ale po chwili ruszyła w tę samą stronę co Smok. Draco był ubrany w zieloną koszulkę i baggy. Baggins! Na nogach miał zwyczajne trampki, a na ręce miał jakąś bransoletkę. Przez to, że Hermiona go oblała był cały mokry, ale jak widać zbytnio się tym nie przejął.
HAHAHAHAHAHHAHAHAHAHAHAHAHA!
Bardzo zielona koszulka.
Czy w tych spodniach coś jest?
On chciał zostać rapsem, ty go nie rozumiesz.
Bardzo trampki.
Szli tak w niezręcznej ciszy, gdy nagle coś usłyszeli. Miona się bardzo przestraszyła, a Draco nawet nie drgnął.
-Co to było?-Zapytała zdezorientowana Gryfonka. Bardzo bała się ciemności, po wojnie stała się bardzo ostrożna i nawet najmniejszy dźwięk ją paraliżował.
-Nie wiem Granger. Idę to sprawdzić.-Oznajmił Malfoy, a zaraz po tym zniknął w ciemności. On nie bał się ciemności, przecież służył samemu Czarnemu Panu więc taka ciemność nie wzbudzała w nim najmniejszego lęku. Gdy już go nie było widać, Hermiona wyciągnęła różdżkę i wypowiedziała zaklęcie Lumos.
Nagle zrobiło się troszkę jaśniej i Gryfonka mogła zobaczyć Arystokratę, który szedł kilka metrów od niej.
-Poczekaj na mnie.-oznajmiła Miona. Miała przy sobie różdżkę, ale i tak nie chciała sama iść przez ciemny korytarz. Co sił w nogach popędziła za Malfoy'em, który i tak szedł zbyt szybko żeby Hermiona mogła go dogonić.
-Malfoy!-krzyknęła Granger, a ludzie z portretów dziwnie się na nią popatrzyli.
-Czego?!-powiedział Draco zwalniając krok. Odwrócił się do niej i spojrzał na nią swoimi niebiesko-szarymi oczami. Widząc, że Hermiona naprawdę boi się ciemności podszedł do niej, a ona powiedziała mu prosto w twarz:
-Jeśli masz zamiar iść tak szybko, to ja idę do dormitorium. Mamy te korytarze patrolować a nie przebiegać przez nie.-Powiedziała Miona po czym ruszyła przed siebie z podniesioną do góry różdżką, która oświetlała jej drogę. Przez chwilę Malfoy stał w bezruchu, po czym pobiegł za Gryfonką. Hermiona spojrzała na zegarek, było już trzydzieści minut po północy.
Co miałaś z czytania ze zrozumieniem?
Eee... Piątkę?
Ja szóstkę, ale to nie zmienia faktu, że tego nie rozumiem.
Ale tego się nie da ogarnąć! Poproszę streszczenie dla kretynów, bo tego nie rozumiem!
-Jeszcze pół godziny do końca patrolu-oznajmiła Miona, była zdziwiona że Malfoy dzisiaj w ogóle jej nie obraził.
-Spoko, dojdziemy do Wielkiej Sali i skończymy go.-powiedział Draco, po czym ruszył w stronę schodów.
Widząc że Hermiona znowu nie nadąża postanowił krzyknąć do niej.
-Szybciej Szlamciu. Chce jak najszybciej iść spać-oznajmił zimnym tonem Smok, a niby krzyknął. Miona spojrzała na niego dziwnym wzrokiem po czym odpowiedziała:
-Jak nie chcesz na mnie czekać, to sobie idź beze mnie, pieprzony arystokrato. Zdziwiła sama siebie, że przeklęła na głośnik, ale teraz jakoś jej to nie przeszkadzało. Draco zdziwiła ta odpowiedź, ale jakoś się tym za bardzo nie przejął. Marzył o tym żeby iść spać. Był bardzo zmęczony, bo imprezował przez całe wakacje i prawe codziennie miał kaca.
Niby czarodziej, a zachowuje się jak żul.
Jak gimbus.
Gdy dotarli do Wielkiej Sali stanęli przed jej drzwiami i popatrzyli na siebie.
-No to idziemy do dormitoriów-oznajmiła Miona i ruszyła w stronę swojego pokoju. Draco postanowił zrobić to samo i poszedł za Gryfonką. Gdy już doszli do pokoju wspólnego prefektów, nikogo już w nim nie było. Hermiona poszła do swojego dormitorium się przebrać, ale zanim zdążyła do niego wejść usłyszała głos Malfoya. Popatrzyła na niego ze zdziwieniem.
-Słucham?-zapytała Miona, bo nie dosłyszała co do niej powiedział.
-Powiedziałem "Cześć"-oznajmił Draco i zniknął w drzwiach swojego dormitorium.
-Cześć-odpowiedziała Gryfonka po czym weszła do pokoju. Przebrała się w swoją piżamkę. Miała na sobie białą koszulkę na ramiączkach z nadrukiem i czarne spodenki.
(Zdjęcie koszulki i spodenek, wspaniałe.)
Przed pójściem spać wzięła swoją ulubioną książkę mugolską pod tytułem "Romeo i Julia".
A nie "Encyklopedia powszechna od A do Z"? Przeczytała kilka stron i postanowiła wyjść na chwilkę do pokoju wspólnego bo zostawiła tam swoją torebkę. Starała się być bardzo cicho, ale jednak jej to nie wyszło. Potknęła się o nóżkę od małego stolika i uderzyła głową o podłogę. Nic się jej nie stało (Dlaczego, ja chcę trupa!), ale niestety widział to jej największy wróg, który miał zamiar iść do łazienki prefektów. Zaczął się tak głośno śmiać, że Hermiona już wiedziała że wszystkich obudzi.
Był zły niczym Dundersztyc.
-Mała szlamcia nie umie chodzić?-zapytał ze śmiechem Malfoy, który ledwo trzymał się na nogach. No właśnie, sam nie lepszy.
-Oj weź już przestań-powiedziała Miona po czym wstała, otrzepała się i poszła do swojego dormitorium.
Cięta riposta.
Miała zamiar się już położyć ale usłyszała pukanie do drzwi. Gryfonka otworzyła, a przed drzwiami stał znany jej arystokrata, który ledwo powstrzymywał śmiech. W jego rękach znajdowała się pewna książka, którą Hermiona od razu rozpoznała.
-Skąd to masz?!-zapytała, po czym próbowała mu ją wyrwać z rąk. Niestety jej się to nie udało, bo Malfoy był zbyt silny. Popatrzyła mu w oczy a on odpowiedział:
-Leżało obok tej nieszczęsnej szafki Granger.-Smok oddał książkę Mionie, po czym wychodząc powiedział:
-Wisisz mi przysługę. Hermiona zamknęła drzwi po czym poszła spać. Gdy wstała udała się do łazienki, wzięła szybki prysznic (godzinny?) i nałożyła lekki makijaż. A nie delikatny? Byli na siódmym roku, a więc nie musieli nosić mundurków, to był jedyny plus. Czego? Założyła na siebie miętowe rurki a do nich włożyła przewiewną białą bluzeczkę. Do tego założyła czarne, zamszowe szpilki i tego samego koloru marynarkę. Na ręce włożyła kilka miętowych bransoletek, a na uszy założyła niewielkie, czarne kolczyki w kształcie serduszek.
A ta bransoletka chyba nie jest miętowa...
Oj, czepiasz się. Mnie się z kolei wydaje, że obrazki i opisy ubrań są najważniejszą częścią tego opowiadania.
Czuję się jak nauczycielka w gimbazie.
Wierz mi, w liceum nie jest lepiej. Zwłaszcza w klasach sportowych. Nie żebym ja tych sportowców znała...
Po tym wszystkim ruszyła na dół na śniadanie i usiadła przy stole swojego domu. Po chwili dołączyła do niej Ginny razem z Ronem i Harry'm.
AAAAAAAAAAAA!
Co?
"Ronem".
Łał... Jezdem f szokó.
Miona pomyślała (już w to uwierzę), że teraz powie Ron'owi (u... popsuło się) o tym że to już koniec. Najwidoczniej Wiewiórka miała ten sam pomysł i razem krzyknęły:
-Kochanie, to koniec.- Ginny i Hermiona popatrzyły po sobie i zrobiły głupią minę.
-Co?-powiedział zdezorientowany Ron.
Co?
Co?
-Jak to koniec?-zapytał dziwnym głosem Harry.
-To koniec, powiedziała Miona po czym razem z Ginn odeszła od stołu. Szły przez chwilę w milczeniu, aż doszły do dormitorium Hermiony.
A śniadanie zjadły?
_________________________________________________________________________________
Myślę, że się wam spodoba. Pozwól, że ktoś inny będzie myśleć. Mam nowego betę nazywa się Kath. Beta ma za zadanie poprawiać błędy... Za dobrze się nie spisuje. Liczę na dużo komentarzy, pozwól, że liczyć będzie ktoś inny, następna notka powinna się pojawić we wtorek, a najszybciej jutro. /Avadaa.
Ty wredoto.
No co?
Już wkrótce po raz kolejny zawitamy do Hogwartu, gdzie dowiemy się wielu przydatnych rzeczy, między innymi jak dopasować sukienkę do krawata oraz jak NIE pisać obcojęzycznych nazw, a jeśli dopisze nam szczęście, zobaczymy, jak Sherlock i Watson rozwiązują sprawę zabójstwa dokonanego oczami.
Pozdrawiają latające na tresalach Selin i Nevra.