sobota, 20 września 2014

4. W krainie romansów, jęków i poalkoholowej amnezji, czyli "Draco and Hermiona" cz. 3

Witajcie!
Dziś zapraszamy was na ostatnie spotkanie z Draco, Hermioną i jej zwierzątkami. Czeka nas mnóstwo wrażeń, zgubionych spacji i memów, zatem przygotujcie się psychicznie i czytajcie!

Adres: http://hermionaadndraco.blogspot.com/
Autorka: Avadaa.


Rozdział 11.

Gdy Miona wróciła do swojego dormitorium, usiadła na łóżku i zaczęła rozmyślać. Nie wiedziała czemu pocałowała Smoka w policzek. Przecież mogła się sparzyć! To był dziwny impuls. Długo się zastanawiała ale nie wiedziała dlaczego. Czemu to zrobiła, co nią w tedy kierowało, kompletnie nic. Że "nic" ją "w tedy" kierowało? "Ja pierdole, co ja zrobiłam"-myślała Gryfonka. Ja też... "Pierdole"? Nie zorientowała się nawet kiedy zasnęła. Spała w ubraniu, makijażu i na dodatek w butach. Tragedia. Rano obudziła się z podpuchniętymi oczami i rozmazanym makijażem na twarzy. To się stosuje kosmetyki hipoalergiczne. Jeden but leżał na łóżku a drugi jakimś cudem wylądował na biurku. Szybkim krokiem ruszyła w stronę łazienki i wzięła gorący prysznic. Dzisiaj miała iść na imprezę do salonu Ślizgonów. Nie mogła nie iść. Nie zrobiłaby tego swojej przyjaciółce. Musi iść choćby nie wiem co.
Gdy skończyła wysuszyła włosy i związała w niezgrabnego koka. Ja już nie komentuję interpunkcji. Mówiłam ci wcześniej, żeby tego nie robić. Wyszła z łazienki w samej bieliźnie i podeszła do szafy. Wyciągnęła z niej czarno białą bluzkę z wąsami i spodnie w kolorze brudnego różu. Na nogi wsunęła czarne convers'y (hahaha!) a na twarz nałożyła delikatny makijaż. Codzienna rutyna. Jaka codzienna? Cogodzinna.




Pościeliła łóżko i troszkę ogarnęła w pokoju. Już po kilkunastu minutach schodziła na dół na śniadanie. Jak zwykle upomniała kilku pierwszoroczniaków i piszczących dziewcząt. Kilku dziewcząt? Gdy już doszła do Wielkiej Sali zauważyła swoją rudą przyjaciółkę a obok niej Blaise'a. A przecinków już nie. Przywitała się z nimi i razem z Ginn usiadły przy stole Slytherin'u. Ja już naprawdę mam dosyć tych apostrofów... Kilka osób spojrzało na nich dziwnym wzrokiem (A czemu nie morderczym, ja chcę mordercze spojrzenia!) ale one się tym nie przejęły. Chwilę później już siedziały przy stole Ślizgonów i zajadały się rozmawiając ze sobą. Hermiona siedzi wśród arystokratów i zdaje się nie pamiętać, że się z pełną buzią nie rozmawia.
-Ginny przyjdziesz do mnie po obiedzie?-zapytała Hermiona i ugryzła tosta z serem. Wiedziała, że Wiewiórka nie odpuści żadnej okazji aby ją wystylizować. Myślałam, że nazwy zwierząt pisze się z małej litery.
-No pewnie i przyniosę kilka swoich sukienek.-odpowiedziała Ruda. Cieszyła się bardzo, że Mionka się zgodziła pójść na tę imprezę.
-Okej, a idziesz ze mną teraz do Hogsmeade?-spytała Herm. Miała zamiar kupić buty i inne dodatki do sukienki na bal. Każda Mary Sue nie dość, że na każdy bal/imprezę/randkę/imieniny u cioci musi mieć inną, nową i najlepiej markową sukienkę, to do tego do każdej sukienki koniecznie musi dokupić nowe buty, torebkę i szeroko pojęte akcesoria.
-Mogę iść, bo muszę kupić naszyjnik, buty, kolczyki, zegarek, torebkę, pomadkę, cienie i tusz do rzęs w odpowiednim odcieniu czerni do sukienki na bal.-oznajmiła Wiewiórka i napiła się trochę kawy.
Niektórzy twierdzą, że czarodzieje kawy nie pili i jest to całkowicie mugolski napój. Ja się z tym nie do końca zgadzam i czarodziej z kubkiem kawy nie jest dla żadnym dziwnym zjawiskiem, ale... W Wielkiej Sali przecież podają mnóstwo dań i napojów, a bohaterki ograniczają się do tostów i kawy. Choć pozostaje jeszcze opcja, że tylko to zostało przy stole Ślizgonów, bo resztę Crabbe i Goyle zeżarli.
Malfoy'a na śniadaniu nie było, ale Miona się tym nie przejmowała. Miała tylko nadzieję, że nie pamięta tego co się stało wieczorem. Hermiona na jej miejscu uwarzyłaby po kryjomu, w toalecie Jęczącej Marty na przykład, Eliksir Zapomnienia. Po kilku minutach wstała, pożegnała się z Rudą i ruszyła w stronę lochów, bo pierwsze były eliksiry. Nie chciała się na nie spóźnić, bo Snape zadałby jej jakiś referat lub eliksir, a nie miała ochoty go robić. A jeśli byłby to Eliksir Zapomnienia? Doszła w miarę szybko i zobaczyła pod klasą kilku Ślizgonów i Harry'ego. Nie, proszę, niech mi nikt nie mówi, że on się zaczął umawiać z Pansy. Postanowiła z nim porozmawiać, bo przez ostatni czas nie miała za bardzo okazji.
-Cześć Harry-powiedziała Hermiona witając się z Bliznowatym.
-O cześć Mionka, co tam?-zapytał Potter i przytulił Gryfonkę na powitanie.
On nie chodzi z Pansy. Jest gorzej. On się zamienił w jakąś gimbuskę.
Dawno się z nią nie widział i miał dla niej kilka ważnych informacji odnośnie tych zniknięć w Zakazanym Lesie.
-Dobrze a u ciebie? Słyszałam, że niedawno byłeś u Dumbledor'a.-powiedziała Miona. Apostrof jest w dobrym miejscu, ale to wciąż za mało.
-Też dobrze. Byłem u niego i powiedział mi o jakiś zniknięciach w Zakazanym Lesie, wiesz coś o tym?-spytał Harry. Myślał, że na pewno wie o tym, bo przecież jest prefektem naczelnym.
-Jakich zniknięciach?-zapytała zaciekawiona Miona.
-W Zakazanym Lesie jest coraz mniej magicznych zwierząt, ginie coraz więcej Dwurożcy i zostają po nich tylko jakieś zakrwawione szczątki. A co innego ma zostać? Wydłubane gałki oczne w słoikach z formaliną? Nawet Dumbledore nie wie jak to się dzieje, myśli że to jakieś zwierze je atakuje ale nie ma pewności. Nie, to Voldemort. Albo Bellatrix. Albo doktor Bulgot, choć on akurat jest zwierzęciem. Znowu się zaczyna..-jęknął Bliznowaty. Nie chciał już żadnych problemów, miał jedynie zamiar skończyć szkołę, ale najwidoczniej nie było mu to pisane.
-Ale jak to, niemożliwe Voldemort już nie żyje, ale może to być coś innego. A... Zapomniałam, Voldemort nie żyje, więc Bellatrix pewnie też, czyli zostaje doktor Bulgot. Poczytam w bibliotece, pójdę tam po lekcjach a jak coś znajdę to od razu ci powiem-oznajmiła Gryfonka i weszła do sali, która przed chwilą została otwarta przez profesora Snape'a. Po chwili zaczęła się lekcja a Miona widząc, że Malfoy'a dzisiaj nie ma, musiała dokończyć sama swój eliksir. Przecież i tak robiłaby go sama, ale mi różnica. Minęło pięć minut a do sali wbiegł zdyszany Smok, a para buchała mu z ust.
Profesor spojrzał na niego zabójczym wzrokiem (tak!), kazał mu się uspokoić i zająć w końcu swoje miejsce, bo przeszkadza w lekcji. Draco szybkim krokiem poszedł w stronę swojej ławki, w której była już Hermiona i ważyła eliksir.
W tym momencie wyobraziłam sobie, jak Hermiona siedzi w naszej sali z fizyki i próbuje ogarnąć, jak działa waga laboratoryjna.
-Widzę, że raczyłeś zaszczycić mnie swoją obecnością.-powiedziała z ironią w głosie Miona.
-Nie, postanowiłem, że ci pomogę robić ten eliksir, ale jak nie chcesz to nie. Będę tu sobie siedział i nic nie robił.-oznajmił Smok i rozsiadł się wygodnie na swoim krześle. Wyczułam tu ironię.
-Co? No chyba sobie żartujesz. Albo mi pomożesz albo zmieniam partnera-oznajmiła poważnym tonem Hermiona.
-No dobra..-jęknął Smok, po czym zabrał się do mieszania eliksiru. Przez dalszy ciąg lekcji z profesorem Snape'm troszkę sobie dogadywali. Gdy już skończyli, i eliksir był gotowy oddali jedną fiolkę Severus'owi i poszli z powrotem na swoje miejsca. Zostało im dziesięć minut dla siebie więc zaczęli rozmawiać.
-Dzisiaj jest impreza w salonie Ślizgonów, idziesz?-zapytał stanowczo Smok. Do tej sytuacji nijak mi pasuje stanowcze pytanie.
-Może przyjdę. Ale jeszcze nie wiem-powiedziała Gryfonka. Miała iść, przecież obiecała to Ginn. Wolała jednak zostać w swoim dormitorium.
-Jak się zastanowisz to daj mi znać bo przecież sama nie wejdziesz-powiedział Draco po czym wstał i udał się w stronę drzwi, bo lekcja dobiegła końca. Później mięli Zaklęcia i oddawali referaty. Ku zaskoczeniu Flitwick'a Malfoy oddał mu pracę w terminie więc nie był na niego zły, wręcz przeciwnie bardzo mu się to spodobało i miał nadzieję, że będzie tak do końca roku szkolnego. Gdy lekcje się już skończyły Hermiona spotkała się ze swoją przyjaciółką na Błoniach. Tych krakowskich? Miona szła do czasu aż zobaczyła Ginny obok małej ławeczki. Podeszłą do niej pewnym krokiem i przywitała się.
-Hej Ginn. Co tam?-zapytała Granger.
-Dobrze, ale nie po to się tu spotkałyśmy, przecież jest dzisiaj impreza w salonie Ślizgonów, cieszę się a ty?-spytała Ruda. Była wniebowzięta i nie mogła się doczekać tej imprezy. Pierwszy raz została na taką zaproszona więc miała powody do radości.
-No też się cieszę-skłamała Miona, nie miała ochoty tam iść ale dla Wiewiórki zrobi wszystko. Nawet przyjdzie w sukience niepasującej do krawata.
-Już nie mogę się doczekać aż zaczniemy się szykować, a właśnie która to godzina..Już piętnasta?!-krzyknęła spoglądając na swój zegarek Ginny. Na moim jest piąta trzydzieści, nawet uwzględniając strefy czasowe coś jest nie tak. To wszystko przez te wielokropki, po których nie ma spacji, oczywiście. Teoria spiskowa z udziałem wielokropków, ciekawe. Sprawa dla Hogginsa.
-No tak piętnasta, pora obiadu-powiedziała Hermiona, po czym dodała-więc chodźmy do Wielkiej Sali właśnie na obiad. Logika tego zdania... jest powalająca, tym razem bez ironii.
-No okej, tylko zaraz po obiedzie idziemy się szykować, dobrze?-spytała Wiewiórka a Miona kiwnęła głową na znak, że się zgadza. Po chwili obie były już w drodze na obiad i wesoło ze sobą rozmawiały. Weszły do Wielkiej Sali i usiadły przy stole Gryfindoru mimo, że Zabini do nich machał aby usiadły z nim. Cóż za asertywność.  Pani z podstaw przedsiębiorczości byłaby dumna.
Po zjedzeniu obiadu ruszyły w stronę dormitorium prefekt naczelnej. Gdy już doszły Ginny jako pierwsza weszła do łazienki i wzięła szybki prysznic, po niej weszła Hermiona i równie szybko się umyła. Co za chamstwo, ja jak do kogoś przychodzę, to nie wpycham mu się do łazienki, żeby wziąć prysznic. Zgadza się. Ale... czekaj, nikt nie napisał, że Ginny wyszła z łazienki, zanim Hermiona tam wlazła. Zaczęły się przygotowania, które przeciętnie trwają około czterech godzin. W jakim świecie? Jak ja gdzieś wychodzę, to zaczynam się szykować godzinę, góra dwie przed wyjściem, z czego i tak najwięcej czasu zajmuje przygotowanie i wypicie kawy. Bo kawusia jest najważniejsza, jak mawia nasz światły władca, Król Julian. Ruda widząc, że Mionka nie za bardzo radzi sobie z wyszykowaniem, wpadła na pewien pomysł.
-Może najpierw ja pomogę ci się wyszykować a potem ty mi, okej?-zapytała Wiewiórka. Zaoszczędziły by przy tym czasu a efekt by był jeszcze lepszy. Znajomość polskiego: level... down.
-No dobrze-odpowiedziała Hermiona i oddała się w ręce Młodszej Gryfonki. Zgodnie z tokiem rozumowania autorki możemy się tytułować Starszą i Młodszą Licealistką. Ginny na twarz Hermiony nałożyła delikatny podkład i narysowała kreskę eyelinerem. Rzęsy pomalowała czarnym tuszem a policzki podkreśliła delikatnym różem. Po około trzydziestu minutach była gotowa i mogła się wreszcie ubrać (Chwila, chwila, chwila, to takie coś zajmuje pół godziny? Nie żeby coś, ale więcej sensu ma nałożenie makijażu PO ubraniu się, jest mniejsza szansa, że coś się rozmaże.), chociaż nie.Ginn jeszcze zauważyła, że zostały włosy (gdzie...?) więc szybkim ruchem prostownicy je wyprostowała i wymodelowała. Jakaś wielofunkcyjna to prostownica. A w Hogwarcie był prąd? Słyszałam, że były różdżki, ale to tylko tak słyszałam. Wreszcie mogła ubrać sukienkę. Założyła czarną sukienkę z koronką na biuście i rękawem trzy czwarte. Na nogi włożyła koronkowe, czarne szpilki. Jako dodatki założyła czarne kolczyki i pierścionek z kamieniem tego samego koloru co kolczyki i cała reszta. Wreszcie była całkowicie gotowa i mogła zająć się Rudą Śląską.


Ciężko mi w to uwierzyć, ale... to mi się podoba. Może tylko z inną torebką.

Przyjaciółka Miony była w kompletnej rozsypce, bo puder był o pół odcienia za ciemny. Hermiona pomalowała jej powieki na kolor morski (A miał być turkusowy!) a na jej policzki nałożyła delikatny puder, który podkreślał jej kości policzkowe.
Jak Angelinie Jolie w "Czarownicy":



Oczy pomalowała czarnym tuszem i zrobiła niewielką kreskę eyelinerem. Pomalowała jej paznokcie na morski kolor pasujący pod pomalowane powieki. Włosy jej wyprostowała i ładnie ułożyła. Wreszcie Ginny była gotowa aby założyć sukienkę. Mówiłam już, że ta kolejność nie ma sensu? Wyciągnęła z szafy wcześniej przygotowaną kreację i włożyła na siebie. Z cudzej szafy? Była to zielono-czarna sukienka bez ramiączek, do połowy ud. Nie zielona, bo morska, a właściwie to turkusowa, daltonistko. Na nogi włożyła szpilki koloru morskiego a na uszy założyła kolczyki tego samego koloru co sukienka z czarnymi dodatkami. Kolczyki z turkusami są zielone. Tak... Do ręki wzięła podręczną torebkę (Słyszałam o bagażu podręcznym, ale o podręcznej torebce jeszcze nie.) i była prawie gotowa. Na rękę jeszcze włożyła czarną bransoletkę, którą dostała od Fred'a i George'a na gwiazdkę w tym roku. Nie jest źle, mogła ją dostać od Fred'a i Georga. Nałożyła jeszcze błyszczyk na usta i była gotowa. Akurat przed czasem, więc miały jeszcze kilka minut na pogaduszki co będą tam robić.



Gdy była już prawie osiemnasta ruszyły w stronę lochów. Po chwili stały już przed murem, który się gwałtownie otworzył i dziewczyny weszły do środka. A hasło to gdzie? Było tam pełno osób z innych domów. Kilku Gryfonów (CO?!) i Krukonów (Puchoni siedzą grzecznie u siebie i odrabiają zadanie. Chociaż dziwi mnie to, że Zachariasz Smith na tej imprezie się nie pojawił.), ale najwięcej było oczywiście Ślizgonów. Ginny widząc Blaise'a postanowiła do niego podejść a odchodząc rzuciła do Hermiony zabójcze spojrzenie:
-Baw się dobrze!
Granger tylko się uśmiechnęła i postanowiła podejść do baru i zamówić sobie drinka. Kto normalny ma bar w salonie? No, dobrze, w Ameryce czasami się zdarzy, ale zamawianie drinków mi tu pasuje jak Snape i babcia Neville'a. Usiadła obok Pansy Parkinson, ale co ją najbardziej zdziwiło to to, że Pansy zaczęła z nią normalnie rozmawiać.
-Co tak Hermiona u ciebie słychać, bo z twojej głowy dochodzi dziwne brzęczenie?-zapytała Mopsica. Nigdy nie rozmawiała z Mionką, bo po pierwsze była ze znienawidzonego przez nią domu, a po drugie była szlamą. A teraz z nią rozmawia, bo...?
-Dobrze, a u ciebie? Jak się bawisz?-spytała Gryfonka. Miała nadzieję, że się nie pokłócą i tym razem miała rację. Między nimi nie doszło do żadnej sprzeczki, a nawet wypiły ze razem jednego kieliszka wódki. Że one tak "ze razem" wypiły jednego kieliszka na dwie? Obie były już wstawione po wypiciu około 50ml wódki. A może to był litrowy kieliszek, a ty się nie znasz. więc na razie postanowiły zaprzestać wspólne picie i ruszyły na parkiet. Ten wyimaginowany alkohol upośledził również zdolności autorki do odmieniania przez przypadki. Najpierw Miona zatańczyła z jakimś Ślizgonem, był to Taylor, drugi przyjaciel Malfoy'a. A ja podejrzewam, że to Taylor z "Mody na sukces". Dla Hermiony był nawet miły ale po chwili wpadła w ramiona innego mężczyzny i razem z nim szalała na parkiecie. Partnerów zmieniała co piosenkę aż w końcu wpadła na Smoka.
-No proszę Granger, ile to się już wypiło..-powiedział z ironią w głosie Draco. Mam wrażenie, że ona nie wie, co to ironia, tylko po wypowiedziach bohaterów wypisuje przypadkowe słowa typu "jęknął", "powiedział", "uśmiechnął się" itd.
-Ty nie jesteś lepszy, Malfoy.-rzuciła Hermiona. Cóż za riposta.
Pech chciał, że trafiła im się wolna piosenka. Malfoy objął Smok mocno w tali a ona położyła mu ręce na ramionach. Z tego zdania wynika, że Draco miał rozdwojenie jaźni, a do tego miał problemy z określeniem swojej płci psychicznej czy czegośtam, co po angielsku zwie się "gender". Chwilę tańczyli aż piosenka się skończyła i Gryfonka postanowiła się czegoś napić. Wódki Voli?
-Idę się czegoś napić, idziesz ze mną?-zaproponowała Hermi i ruszyła w stronę baru a za nią Dracon.
Usiadła na krześle i zamówiła drinka. Malfoy jak zwykle poprosił o ognistą whiskey i jednym ruchem wypił całą zawartość szklanki. Miona piła powoli a gdy już skończyła zaczęli ze sobą rozmawiać.
-To jak, pójdziesz ze mną na ten bal?-zapytał Draco przybliżając się do Gryfonki, żeby ta lepiej go słyszała, bo było bardzo głośno. Jak to na dzikiej imprezie z barem i wolnymi piosenkami.
-Co?!-krzyknęła Miona. Zupełnie nic nie usłyszała, teraz to dopiero DJ się obudził i puszczał bardzo energiczne piosenki więc wszyscy krzyczeli i skakali we wszystkie strony. Typowa reakcja, kiedy ktoś puści "Ona tańczy dla mnie", co ciekawe, w towarzystwie, gdzie większość ludzi nie cierpi disco polo.
-Chodź!-krzyknął Smok w stronę Hermiony i wynurzające się z jeziora inferiusy pociągną ją za rękę. Poszli do dormitorium Diabła, które było drugim dormitorium Dracona. Patrzcie no, w zamku mieszka kilkaset osób, a on jeden ma dwie sypialnie. Mógł tam siedzieć kiedy chciał i ile chciał. Weszli do środka a Hermiona ujrzała srebrno-zielony wystrój. A czego innego można się było spodziewać, skoro barwy Slytherinu to zieleń i srebro właśnie. Był podobny do pokoju Smoka, ale ten był o wiele mniejszy. Usiadła na łóżku a Malfoy rzucił zaklęcie wyciszające, po to żeby móc porozmawiać z Mioną.
-No teraz o wiele lepiej.-powiedział Draco i usiadł obok Gryfonki.
-To co chciałeś?-zapytała Granger po kilku minutach niezręcznej ciszy. To się nazywa refleks.
-Aa.. Zapomniałem. Alkohol wyjątkowo źle na nich działa. I na wielokropki. No to jak pójdziesz ze mną na tan bal?-spytał ponownie Smok.
-No jak już kupiłam sukienkę pod kolor twojego krawatu to chyba tak, chyba że ty zmieniłeś zdanie.-oznajmiła Miona.
Ten krawat to jest po prostu mistrzostwo świata <3.
-Nie zmieniłem. To fajnie, wracamy z powrotem na imprezę?-zapytał Malfoy i wstał z łóżka.
-No możemy wrócić-powiedziała Hermiona i ruszyła w stronę wyjścia z dormitorium. Gdy szli przez korytarz prowadzący do salonu widzieli kilka obściskujących się par, co ich nieco speszyło, bo przecież nie chcieli robić tego przed ślubem, ale szli dalej. Gdy byli prawie przy końcu Draco chwycił Mionkę za rękę i przystawił ją to ściany. A jednak, z matką naturą nie wygrasz. Było ciemno więc nikt ich nie widział. Popatrzył jej głęboko w oczy, co z tego, że nie było ich widać, miał wielką ochotę ją pocałować i właśnie miał to zrobić, ale najwidoczniej Hermiona go wyprzedziła i pocałowała go pierwsza. Zastanawia mnie to, czy to dobrze, czy to źle, czy to nie ma żadnego wpływu na rozwój akcji. Chyba to ostatnie. Minęło kilka minut zanim oderwali się od siebie, ale oboje chcieli aby ta chwila trwała wiecznie. Niestety coś im przerwało. Był to krzyk jakiejś dziewczyny a potem wielki wybuch.
Scenariusz 1:
- I tak oto, proszę państwa, powstał wszechświat - tymi oto słowami profesor zakończył wykład. Był tak pochłonięty opowieścią, że nie zauważył, że powinien się on skończyć godzinę temu i studenci byli już bardzo daleko od budynku uczelni (czytaj: w najbliższym monopolowym).

Scenariusz 2:
Widzimy wybuchającą bombę, a sekundę później zaczyna się czołówka "NCIS".

Scenariusz 2a:
Wybuch był tak silny, że z krzyczącej dziewczyny zostały prawie same kości. Z racji tego na ekranie pojawia się czołówka "Kości".

Scenariusz 3:
- Przyznacie teraz, kochani, że historia opisana w Księdze Rodzaju jest o wiele bardziej wiarygodna niż te bajeczki naukowców o Wielkim Wybuchu, prawda? - spytała dumna z siebie nawiedzona katechetka.

Scenariusz 4:
Kilkanaście minut później na miejsce wybuchu przyjeżdżają detektywi ze Scotland Yardu. Tknięty przeczuciem Lestrade dochodzi do wniosku, że to zajście miało związek z martwym nastolatkiem przy torach i od razu dzwoni do Sherlocka, który jednak oznajmia, że nie ruszy się z domu bez Johna, a ten z kolei wyjechał na tydzień z Mary do Irlandii. W tle słychać wrzask pani Hudson, która w łazience przy płynie do toalet znalazła wnętrzności owczarka niemieckiego.

Szybkim krokiem ruszyli na dół. Okazało się, że dwóch chłopaków kłóci się o jakąś dziewczynę. A wybuch skąd? Chyba, że któryś z nich to był pingwin Rico. Była to Ginny, a walczyli o nią Harry i Blaise. Rzucali na siebie różnorakie zaklęcia i każdy z nich był zakrwawiony. Ktoś ostatnio zwrócił mi uwagę na to, że właściwie jedyne zaklęcie z serii, które mogło spowodować rany na ciele, to Sectumsempra. To się faktycznie nieźle pokłócili. Blaise miał rozwaloną wargę a Harry potłuczone okulary i prawdopodobnie złamany nos. A... to chyba przy okazji im się różdżki zgubiły. Oboje byli kompletnie pijani, więc Granger szybko pobiegła w ich stronę i zaczęła na nich krzyczeć. Ona była przecież trzeźwa jak niemowlę.
-Co wy sobie w ogóle myślicie?! Jak tak można?! Harry marsz do swojego dormitorium! O, mamusia się znalazła! Blaise siadaj na kanapie! I ma być już spokój!!-wydzierała się Hermiona. Kompletnie zepsuli jej humor i nie miała już ochoty bawić się dalej. Po uspokojeniu Ginny i podaniu eliksiru uzdrawiającego Blaise'owi usiadła przy barze i zaczęła pić wódkę. Harry'ego wszyscy mieli gdzieś. Faktycznie, wspaniałych przyjaciół sobie znalazł. Podszedł do niej Draco i nalał sobie ognistej do szklanki.
-Dzięki tobie impreza kręci się dalej-powiedział Smok i uśmiechnął się w stronę Gryfonki.
-Może i tak, ale jak dla mnie już się skończyła. Chyba pójdę już do swojego dormitorium-oznajmiła Granger i podnosząc się z krzesła, tak strasznie zakręciło się jej w głowie, że ponownie usiadła niemalże spadając z krzesła. Gdyby nie Smok, dawno leżałaby na ziemi z rozwaloną twarzą. Z wdzięczności powinna mu oferować swą rękę i pięć wsi w posagu.
-Dzięki-wymamrotała kompletnie pijana Gryfonka. Sama wypiła całą butelkę wódki, a jeszcze wcześniej wypiła kilka kieliszków i drinków z Pansy. "Kilka kieliszków i drinków", czyżby? Przecież to był jeden kieliszek wódki. Na dwie. A kiedy ona całą butelkę wypiła, to nie mam pojęcia. Teraz, jak "zaczęła pić wódkę".
-Chyba sama nie dojdziesz (Pamiętając o tym, że Draco podobno przespał się z prawie wszystkimi dziewczynami z Hogwartu, domyślam się, że było to zdanie o podtekście erotycznym.), odprowadzę cię. (Jednak nie, chociaż...)-powiedział Draco i pomógł Mionie wstać. Razem wyszli z salonu Ślizgonów i ruszyli w kierunku swoich pokoi. Zajęło im to troszkę czasu, bo Hermiona była kompletnie pijana a Draco też nie był za trzeźwy. Więc na to wyszło, że pijany prowadzi pijanego.
-Nie myślałem, że kiedyś się tak upijesz-powiedział wesoło Smok. Wypiła tylko pół kieliszka wódki... Znam tylko jedną osobę, której to wystarczy, żeby się upić. Ja też. Tę samą, co ja. Popatrzył na Gryfonkę i uśmiechnął się do niej. Pierwszy raz widziała uśmiechającego się Dracona Malfoy'a. Nigdy się nie uśmiechał, a tym bardziej do niej. Tak, bo uwierzę, że siedemnastolatek w życiu się nie uśmiechał. A firmowy uśmiech to co?
-Masz ładny uśmiech-jęknęła Miona (Jęknęła? Cóż, jak mówiłam, autoreczka wstawia losowe czasowniki.) i próbowała uśmiechnąć się do niego ale za bardzo jej to nie wyszło. Draco położył ją w swoim pokoju, bo do jej nie znał hasła. Hermiona znała takie zaklęcia, że potrafiła zabezpieczyć swój pokój tak, że nawet Dumbledore by się tam nie dostał, więc nie miał innego wyjścia tylko położył ją u siebie na łóżku. Zdjął jej buty w włożył pod kołdrę (Buty? W włożył? Zaczynam się zastanawiać, czy autorka nie jest pijana.) a sam wziął koc i miał zamiar położyć się na kanapie.
-Draco, a ty gdzie śpisz?-zapytała Hermiona.
-Na kanapie, śpij już-oznajmił Smok i poszedł w stronę niezbyt wygodnej kanapy. Taki wypasiony pokój, a kanapa niewygodna. Gdzie tu logika? Poza tym nie miał innego wyjścia, przecież nie będzie spał ze swoim wrogiem w jednym łóżku. Ktoś tu chyba nie wie, co znaczy słowo "wróg". A doktor Bulgot się czai...
-Słuchał Draco, bo powiem to pierwszy i ostatni raz (Słuchał, bo powiem - argumentacja na najwyższym poziomie), możesz się położyć obok mnie-oznajmiła Gryfonka i przesunęła się na jedną stronę łóżka, tak aby Smok też się zmieścił.
A kierowca Błędnego Rycerza wstał i zaczął klaskać.
-Jesteś pijana, idź spać.-powiedział pijany Malfoy, ściągnął koszulkę i ubrał krótkie szorty. Zamiast koszulki czy na spodnie? A kto powiedział, że on miał na sobie spodnie?
-Na pewno?-zapytała Gryfonka po czym dodała-będziesz żałował.
Draco uśmiechnął się sam do siebie i położył się obok Hermiony. Ta widząc to przytuliła się do niego i usnęła.
Utwierdziłam się w przekonaniu, że lepiej żyje mi się bez wrogów.


Rozdział 12.

"Pierwsza miłość jest wyjątkowa i nie wymażesz jej od tak"
Nie pytajcie, też nie wiem, czy to cytat, czy to tytuł... Zresztą, przecież i tak nikogo to nie interesuje.

Hermiona obudziła się nad ranem z ogromnym kacem a do tego bardzo ją suszyło. A ja dalej nie rozumiem, kiedy ona zdążyła tyle wypić. Leżała chwilkę i wpatrywała się w zielony sufit. "Zaraz zielony sufit?"-pomyślała zdziwiona Gryfonka. Przeszła do pozycji siedzącej (bo "usiadła" brzmi pospolicie i nieartystycznie) i zupełnie zaskoczyła się tym co ujrzała. Było to srebrno-zielone wnętrze. Dopiero po chwili zrozumiała, że nie jest w swoim pokoju, tylko spała w dormitorium swojego wroga-Malfoy'a. Myślała o wczorajszej imprezie. Próbowała coś sobie przypomnieć ale były to tylko jakieś urywki całych zdarzeń. Pamiętała tylko to, że na początku piła wódkę z Pansy, tańczyła z różnymi chłopakami, całowała się ze Smokiem i rozdzielała bijących się chłopaków. Czyli pamiętała właściwie wszystko. "Zaraz, zaraz, całowałam się z Malfoy'em?!"-Miona uświadomiła sobie co się stało. Jak to możliwe?
Nie wiem. Nie jestem w stanie w to uwierzyć.
I CAN'T BELIEVE IT! DON'T YOU UNDERSTAND?

W to też nie jestem w stanie uwierzyć!
A to do ciebie:



Nikt by w to nie uwierzył (właśnie to miałam na myśli), ona i Draco Malfoy. Pitbull by uwierzył. Chyba wiem, dlaczego ksiądz Natanek stwierdził, że "Harry Potter" to zło. Po prostu zamiast oryginału, przeczytał fanfiki. To przecież niedorzeczne. To, że coś jest niedorzeczne, nie zaprzecza jego istnieniu. Patrz filmik powyżej. Po kilkunastu minutach postanowiła wstać z łóżka i udać się do swojego dormitorium po to aby się trochę ogarnąć ale coś jej nie pozwoliło. Była to ręka Dracona, która leżała na jej udach. Delikatnie zdjęła ją ze swoich nóg i wstała tak, aby nie obudzić smacznie śpiącego Smoczka. Przez chwilę szukała swoich szpilek i laleczki voodoo a gdy je znalazła powoli i po cichu wyszła z pokoju Ślizgona. Gdy dotarła do swojego dormitorium rzuciła buty koło kominka i szybkim krokiem weszła do łazienki. To co ujrzała w lustrze bardzo mocno ją przestraszył. Miona miała rozmazany makijaż na całej twarzy. To już "Straszny Film" jest straszniejszy. Kreska już nie podkreślała jej oka tylko przejeżdżała przez pół twarzy a róż, który przed imprezą delikatnie zwracał uwagę na jej kości policzkowe, był w zupełnym rozmazaniu na czole. To był antygrawitacyjny róż. Szybkim ruchem Hermiona zmyła cały "makijaż" a potem nalała ciepłej wody do ogromnej wanny przypominającej mini basen. Turcy mają jedno słowo, które oznacza zarówno "wanna", jak i "basen". Dolała swojego ulubionego olejku do kąpieli o zapachu cytryny i już po chwili rozkoszowała się w swojej wannie. Kąpiel trwała około godziny i to tylko dlatego Hermiona czuła się "jak nowo narodzona". Ubrała koronkową bieliznę i zawinęła ręcznik na głowie w pospolity "turban". Była sobota, dzień odpoczynku (według Żydów, owszem) więc Miona miała zamiar iść na błonia poczytać jakąś książkę i odpocząć. Weszła do pokoju, wyjęła z półki eliksir na kaca i wypiła jednym łykiem. Podeszła do szafy i wyjęła z niej kremową bluzkę z długim rękawem i ciemnobeżowe dżinsy. Na nogi włożyła czarne convers'y. W uszy włożyła małe kolczyki z wąsami. Wzięła też torbę, do której miała zamiar włożyć książkę a jako dodatek założyła ciemnopomarańczowy komin. Podeszła jeszcze do lustra w łazience i nałożyła delikatny makijaż. Tradycji nigdy dość!



Spojrzała na zegarek, była już za piętnaście dziewiąta. Postanowiła iść na śniadanie a później poszukać swojej przyjaciółki, bo zniknęła jej z oczu na wczorajszej imprezie u Ślizgonów. Gdy wyszła ze swojego pokoju ujrzała Smoka, który właśnie wychodził ze swojego pokoju. Udała, że go nie widzi i ruszyła w stronę Wielkiej Sali.
-Hej-powiedział stanowczym głosem Draco i uśmiechnął się swoim specjalnym uśmieszkiem.
Jak brzmi stanowcze "hej"?
-Cześć-odpowiedziała Hermiona i poszła w stronę wyjścia z ich pokoju wspólnego. Wejścia do ich dormitoriów pilnowała postać z obrazu Leonarda Da Vinci czyli Mona Lisa. To nieźle pilnowała, skoro cały czas siedzi w Luwrze. Była troszkę arogancka ale mieszkańcom to nie przeszkadzało. Oni przynajmniej mieli dowód na to, że to kobieta.
-Idziesz na śniadanie?-zapytał Smok i poszedł w stronę oddalającej się wciąż Gryfonki.
-No tak, a czemu pytasz?-spytała obojętnie pani prefekt.
-To poczekaj na mnie, ja też idę-oznajmił Draco i dołączył do Hermiony. Szli chwilę w ciszy. Żadne z nich nie chciało rozpocząć tematu o wczorajszym pocałunku. Każdy z nich miał nadzieję, że ten drugi nie pamięta tego zdarzenia. Rodzaj męski, jak miło, jeszcze gejów nam tu do szczęścia brakuje. Malfoy nie wiedział czemu ją pocałował, chociaż to nie on ją pocałował tylko ona jego. Było to bardzo dziwne (zgadzam się, to zdanie było bardzo dziwne), zwykle to on podrywał różne dziewczyny i to on pierwszy je całował.
-Wygodnie ci się spało?-zapytał Smok po czym uśmiechnął się wyszczerzył zęby w głębokim uśmiechu. Co zrobił?
-No pewnie, a tobie?-spytała Gryfonka i odwzajemniła uśmiech. Draco miał naprawdę wygodne łóżko, więc czemu miałaby się nie wyspać? Chętnie by to powtórzyła, lub zamieniłaby się z nim na łózka. Jej nie było aż tak wygodne jak jego. Może dlatego, że w jej łóżku nie ma żadnego mężczyzny, do którego mogłaby się przytulić i czuć się przy nim bezpieczna. Ani butów pod kołdrą.
-Bardzo wygodnie, chociaż zajmowałaś bardzo dużo miejsca i zabrałaś mi kołdrę-powiedział Malfoy aktorsko się uśmiechając.
-A ty chrapiesz!-krzyknęła Hermiona i pokazała Ślizgonowi, który jej towarzyszył w drodze do Wielkiej Sali na śniadanie, język.
-Nieprawda nie chrapę-odkrzyknął Malfoy i szturchnął Mionkę, która zaraz mu oddała. I tak szli popychając się nawzajem.
-Co robisz dzisiaj po południu?-zapytał Smok. On nie miał planów na dzisiaj, a tym bardziej nie chciał tego dnia spędzać z Pansy na karku.
-Idę na błonia, a czemu pytasz?-spytała Gryfonka. Chciała dzisiaj poczytać, spotkać się z Harry'm i poszukać Ginny.
-Aha, czyli masz już plany. Szkoda-zasmucił się teatralnie Draco. On wszystko robi aktorsko i teatralnie, Oskara mu dajcie!
-No mniej więcej, chcesz iść ze mną?-zapytała Hermiona. Nie miała nic przeciwko towarzystwu Smoka, nawet go troszkę polubiła. Może naprawdę się zmienił.
-Nie no, nie chcę ci przeszkadzać. Poczytaj sobie-powiedział Malfoy po czym uśmiechnął się do Miony i otworzył drzwi od Wielkiej Sali. Pożegnali się i każdy ruszył w stronę stołu swojego domu. Draco usiadł razem z Blaise'm i Taylor'em. Obok Zabini'ego siedziała jej ruda przyjaciółka. Hermiona jej nie zauważyła więc usiadła przy Patil i Levander. 

Levander!



Za każdym razem, jak widzę "Levander", to mam ochotę wybuchnąć śmiechem. Brakuje jeszcze Ron'a! Rozmawiały chwilę o wczorajszej imprezie w Salonie Ślizgonów i o różnych "ciachach", które tam poznały. Po tym jak Granger zjadła śniadanie, ruszyła w stronę wyjścia z Wielkiej Sali, przy którym spotkała zaginioną przyjaciółkę-Ginny. Jaką zaginioną, jak siedziała z Zabinim.
-Gdzieś ty się podziewała!?-zapytała podniesionym tonem Hermiona. Chyba głosem, bo podniesiony ton oznaczałby chyba raczej, że piszczała. Martwiła się o jej rudą przyjaciółkę (o rudą przyjaciółkę Ginny, tak?), ostatni raz widziała ją na początku imprezy a potem zniknęła jej z oczu. Parę godzin bez mojej BFF, idę się pociońć ;_;.
-Byłam na błoniach z Blaise'm, a potem poszłam cię szukać.-oznajmiła Wiewiórka i lekko się zaczerwieniła.
-Jak to poszłaś mnie szukać?-spytała zdezorientowana Granger. Gdyby ktoś jej szukał, to na pewno by ją znalazł, przecież nie chowała się po kątach.
-No tak, ale cię nie znalazłam więc razem z Diabłem poszłam do mojego dormitorium.-oznajmiła Ruda i uśmiechnęła się w stronę Zabini'ego. Zabini i jego ego.
-Chodź-powiedziała Starsza Gryfonka i pociągnęła Ginny za rękę. Po chwili były już na Błoniach i siedziały na ławce.
-Co ty z nim tam robiłaś?-spytała Hermiona. Była bardzo ciekawa i zawsze chciała wszystko wiedzieć.
-My? No nic szczególnego, oglądaliśmy film i..-w tym momencie urwała, ale po chwili wykrzyknęła:
Oni oglądali film. W Hogwarcie. Film. Może jeszcze "Harry'ego Pottera"?
-Blaise zapytał mnie o chodzenie! Rozumiesz? Jestem taaaaka szczęśliwa!
-O Boże, naprawdę? Nie wiedziałam, że pomiędzy wami coś jest-zdziwiła się Miona. Widziała kilka razy jak Ginny siedziała na Błoniach z Blaise'm lub jak rozmawiali przed Wielką Salą. Myślała, że są tylko przyjaciółmi ale chyba jednak się myliła.
-Naprawdę, ale jeszcze mu nie odpowiedziałam..-rzuciła Wiewiórka po czym dodała-muszę się jeszcze się zastanowić.
-Jak to?-zdziwiła się Miona i dodała-Jak tam chcesz, to twoja decyzja kochana i wybierzesz co będziesz chciała.
-No wiem, ale jak tylko się zastanowię i będę pewna na sto procent, to na pewno dam ci znać-powiedziała Ginny i pożegnała się z Hermioną.
-Pa, kocham cię-rzuciła Granger w stronę odchodzącej Wiewiórki.
-Ja ciebie też-krzyknęła Ginny i pognała w stronę głównego wejścia.
Może zastanów się nad swoją orientacją.
Gryfonka została sama na błoniach więc postanowiła poczytać. Poszła więc w stronę swojego ulubionego miejsca i po chwili usiadła na ogromnym kamieniu. Zaczęła czytać książkę, czas płynął jej niesamowicie szybko, a z głębokich przemyśleń na temat treści książki wyrwał ją Harry. Wolałabym, żeby wyrwał ją w inny sposób, o jedno idiotyczne Dramione mniej.
-Hej Mionka, co tam u ciebie?-zapytał Potter usiadając obok Gryfonki na kamieniu.
Aj, na gacie Merlina, zapomniałam, że Harry zamienił się w słodką gimnazjalistkę.
-Cześć Harry, dobrze-odpowiedziała Hermiona. Nadal myślała o tym jakim cudem znalazła się w pokoju Malfoy'a. Podobno rozmyślała nad treścią książki. Nie przypominała sobie, że szła do niego. W duchu modliła się tylko, żeby nic między nimi tam nie doszło.
-Słuchaj Hermiona, przepraszam za wczoraj, nie wiem co we mnie wstąpiło-powiedział prawie niesłyszalnym tonem Harry, ale Granger go usłyszała.
-Nic się nie stało, to nie mnie powinieneś przeprosić, tylko Ginny-oznajmiła Miona, po czym uśmiechnęła się do swojego przyjaciela.
-Wiem, ale nie mam jak.. Albo jest z Zabini'm albo ze swoimi koleżankami, poza tym muszę się odważyć, żeby to zrobić. A to wymaga poświęcenia z mojej strony, bo to ona ze mną zerwała i to one chyba nie chce mnie znać..-powiedział zrezygnowany Harry.
Próbował przeprosić Ginny, ale za każdym razem była w towarzystwie Blaise'a, a Potter nie chciał znowu bójki. Po prostu odchodził z myślą, że zrobi to później.
-No to się przełam i ją po prostu przeproś, może po kolacji? Wtedy będzie na pewno sama-oznajmiła Hermiona. Chwilę jeszcze rozmawiali i troszkę się pośmiali z całej wczorajszej sytuacji. Później Harry zostawił Gryfonkę samą, a on poszedł do swojego dormitorium. Zrobiło się trochę chłodno ale Hermionie to nie przeszkadzało, nadal siedziała i czytała swoją lekturę. Minęła godzina od rozmowy z Harry'm. Miona postanowiła się już zbierać ale przeszkodziła jej pewna osoba. Była to Pansy, która jak gdyby nigdy nic przytuliła Mionkę i usiadła obok niej.
Jak już dobrze wiemy, wrogowie są po to, by cię przytulać. Ciekawe, co na to doktor Bulgot. Albo profesor Moriarty.



-Cześć Hermiona, jak tam po imprezie?-zapytała Parkinson, po czym dodała-Bo mnie męczył ogromny kac, ale w porę się z nim uporałam.
-Hej, no ja też miałam "lekkiego kaca" ale wypiłam eliksir więc szybko było po wszystkim-powiedziała Gryfonka. W tej chwili przypomniała jej się sytuacja, w której siedzi z Pansy przy barze i razem piją wódkę. Było to trochę dziwne, ale jakoś się zdarzyło. Owszem, dziwne, Brytyjczycy i wódka?
-Słyszałam, że Draco pomagał ci wracać do dormitorium-powiedziała Pansy i uśmiechnęła się szeroko do Miony.
-Co?-zapytała zdziwiona Granger. Nie przypominała sobie tego zdarzenia, ale teraz wszystko się kleiło w całość. Draco pomagał wrócić Hermionie do jej dormitorium, ale pewnie nie znał hasła, więc musiał zanieść ją do swojego pokoju. Dlatego tam się obudziła, a jej życie odzyskało sens.
-No tak, przynajmniej tak słyszałam-oznajmiła Ślizgonka.
-Aha. Spróbuję się czegoś dowiedzieć-powiedziała Gryfonka i odwzajemniła uśmiech. Siedziały chwilę w ciszy, ale po krótkim czasie przerwała ją Pansy.
-Dobra, ja już pójdę. Widzimy się na kolacji-powiedziała Ślizgonka, pocałowała Hermionę w policzek i ruszyła w stronę Głównego Wejścia.
-To hej-odpowiedziała Gryfonka i wróciła do czytania swojej książki.
"Ciekawe ile jeszcze osób zakłóci mi czytanie"-pomyślała Mionka, a już po chwili ktoś pomachał w jej kierunku. Był to nie kto inny tylko Blaise Zabini. Bambini!
-Cześć Mionka, widziałaś może Ginny?-zapytał Diabeł. Szukał jej pół dnia, ale do tej pory jej nie znalazł.
-Widziałam, ale jakąś godzinę lub dwie temu, może jest w zamku-powiedziała Miona i pomachała w stronę odchodzącego Blaise'a, usłyszała tylko ciche "Dzięki, cześć".
Gdy Diabeł zniknął z jej horyzontu zabrała swój mądry tyłek z kamienia, (I can't believe it, white girls got some ass, I wanna see it, lalalala...) spakowała książkę do torby i ruszyła w stronę Wielkiej Sali, bo zbliżała się już osiemnasta. Kiedy dochodziła do Wielkiej Sali zauważyła Ginny, która rozmawiała z Harry'm. "Nareszcie się odważył"-pomyślała Gryfonka i weszła na kolację. Usiadła obok Luny, która bardzo lubiła siedzieć przy stole Gryfonów, bo miała tam dużo więcej koleżanek niż przy stole swojego domu. Hermiona chwilę z nią porozmawiała. Luna zawsze rozmawiała o tym jak bardzo lubi budyń. I dobrze, budyń jest sto razy lepszy od tego, co oni tam wyrabiają. Chociaż Miony bardzo to nie interesowało, to słuchała jej. Nie chciała jej zrobić przykrości. Gdy Gryfonka już zjadła kilka kanapek ruszyła w stronę swojego dormitorium. W drzwiach spotkała Draco Malfoy'a, który o dziwo przywitał się z nią i powiedział żeby poczekała na niego w ich Pokoju Wspólnym. Jeju, przywitał się z nią. Miona nie miała nic przeciwko, bo przecież to on pomógł jej wrócić do pokoju. Co prawda jego, ale zawsze coś. Gdyby nie on, leżałaby prawdopodobnie w Salonie Ślizgonów zaraz obok Pansy Parkinson, która ją całuje, przytula i częstuje wódką, faktycznie, to straszne. Właśnie nadarzyła się okazja żeby mu podziękować. Kiedy szła obok łazienki dziewcząt usłyszała dziwne dźwięki. Ktoś krzyczał, więc szybko pobiegła w tamtą stronę i zauważyła jakieś stworzenie,
było to troll. Aha. Nie zwracała uwagi na to kto krzyczał, tylko od razu próbowała przypomnieć sobie zaklęcie. Po paru sekundach zorientowała się, że nie wzięła różdżki z dormitorium. What. Skleroza nie boli. Miona szybko pobiegła do jednej z kabin i się w niej ukryła. "O nie znowu to samo"-pomyślała Hermiona. Znowu powtarzała się sytuacja z pierwszego roku nauki w Hogwarcie. Znów czuła to przerażenie i bezradność. Nie wiedziała co ma robić, nie miała ani różdżki, ani nie było z nią nikogo kto mógłby jej pomóc. Troll po kolei zaczął rozwalać kabiny. W końcu trawił na wystraszoną Gryfonkę.  Jakieś trawienie zewnętrzne czy jak? Na Mionę pospadały ludzkie szczątki, bo tak to można było nazwać w tamtej chwili, kabiny. A szkoda... :( Jedna deska uderzyła ją w głowę a druga poharatała twarz. Cios z deski sedesowej, SERIO?! Szybko przeczołgała się pod umywalkę i wyciągnęła z torebki książkę. Rzuciła w niego książką, lecz było to bardzo nieostrożne, bo jeszcze bardziej rozzłościła trolla. Hermiona zaczęła krzyczeć i rzucać w swojego przeciwnika wszystkim co wpadło jej w ręce. Po chwili do toalety wbiegł Ron Weasley. Bez apostrofu. Nawet ona nie miałaby gdzie go wsadzić.
-Hermiona?! Co ty tu robisz?!-krzyknął zdezorientowany Rudzielec. Dopiero po chwili zauważył ogromnego trolla, który celuje w niego ogromną maczugą.
-Ron uważaj!!-krzyczała Miona widząc, że Weasley jest w niebezpieczeństwie rzuciła deską sedesową w trolla. Trafiła akurat w oko i tym spowodowała, że on jeszcze bardziej się wkurzył. Rudy widząc, że Miona jest ogromnie przerażona i nie ma różdżki szybko wycelował w trolla i krzyknął:
-Reductio!-w tym momencie troll z ogromnego i obskurnego zmienił się w malutkie i bezbronne stworzenie. I przygniotła go deska sedesowa.
Zaraz po tym, Ronald podbiegł do zdruzgotanej Hermiony i pomógł jej wstać. Weasley'owi nic się nie stało jednak Miona była cała obdrapana z farby i posiniaczona.
-Dziękuje-jęknęła Gryfonka i przytuliła się do Ron'a. Mój apostrof wrócił! Smok widząc to odwzajemnił uścisk i powiedział:
-Hermiona, musimy iść do pani Pomfrey.
What the hell...? Smok...?
-Wiem, ale trzeba to zgłosić Dumbledore'owi, bo przecież trolle od tak sobie nie spacerują po zamku-oznajmiła Miona, wyrwała się z uścisku Rudzielca i ruszyła w stronę gabinetu dyrektora.
-Idziesz ze mną?-zapytała Miona.
-No tak, bo jeszcze ci się coś stanie-powiedział Weasley i uśmiechnął się do Gryfonki, po czym dodał-Ale nie zapomnijmy wziąć tego trolla.
-No racja!-wykrzyknęła Granger. Wzięła trolla do ręki i schowała do torebki. Niektórzy trzymają pieski w torebce, ale trolle? Po kilku minutach byli już przed drzwiami od gabinetu dyrektora. Zapukali, a gdy usłyszeli ciche "proszę" otworzyli drzwi i weszli do środka.
-Co was tu sprowadza?-zapytał Albus, który nie zauważył w jakim stanie jest Gryfonka.
-Mamy coś dla pana-oznajmiła Hermiona i dodała-Był w łazience dziewcząt.
- Ojeju, pamiętaliście o moich urodzinach! Jaki słodki troll, dziękuję!
Miona wyciągnęła z torebki malutkiego trolla, którego położyła na biurku obok ozdobnej lampy.
-Panno Granger, jak pani wygląda?!-wykrzyknął wystraszony wyglądem młodej Gryfonki Dumbledore.
- Seksownie.
-To nic, zaraz pójdę do Skrzydła Szpitalnego i wypiję eliksir.-oznajmiła Miona.
-To dobrze, a teraz opowiedzcie mi co się wydarzyło-powiedział Albus, po czym Hermiona opowiedziała o tym jak szła do swojego dormitorium i usłyszała krzyki dobiegające z łazienki dziewcząt, więc poszła w tamtą stronę. Gdy weszła do łazienki ujrzała ogromnego trolla więc szybko schowała się do jednej z kabin, chwile tam siedziała ale później troll zaczął rozwalać kabiny więc schroniła się pod umywalką i rzuciła w niego książką, co go bardziej rozzłościło. Wtedy Hermiona skapnęła się, że nie ma różdżki i zaczęła krzyczeć. Wtedy do łazienki wszedł Ronald ale nie zauważył trolla więc Miona rzuciła w niego deską, którą miała pod ręką i troll zainteresował się Gryfonką i Weasley miał czas na rzucenie zaklęcia.
-I tak to się skończyło-oznajmił Ron.
Chwila... To kto krzyczał na początku? Umywalka? Nie, deska sedesowa.
-Dobrze, jutro porozmawiam z nauczycielami, a teraz idźcie do Skrzydła Szpitalnego-powiedział Dumbledore po czym wypuścił ich ze swojego gabinetu. Chwilę później byli już w drodze do Skrzydła Szpitalnego. Szli w niezręcznej ciszy, którą po chwili przerwała Hermiona.
-Ron, przepraszam za to zerwanie, po prostu nic do ciebie nie czułam..-jęknęła Mionka. Chciała go przeprosić za to, że bez żadnych argumentów rzuciła go na oczach całej szkoły.
-Nic się nie stało, bo i tak miałem z tobą pogadać na ten temat-oznajmił Ronald i uśmiechnął się do swojej towarzyszki.
-Naprawdę? Czyli ty też o tym myślałeś?-spytała Gryfonka.
-Tak, od dłuższego czasu. Ale nic się nie stało, wybaczam-powiedział Rudzielec, po czym przytulił Hermionę i pożegnał ją przy drzwiach do Skrzydła Szpitalnego. Gdy Mionka miała zamiar wchodzić do środka ktoś chwycił ją za rękę i przyciągnął do siebie.
-Malfoy? Co ty tu robisz?!-krzyknęła przestraszona Gryfonka. Znów myślała, że zostanie zaatakowana przez jakieś zwierze. Tchórzofretkę?
-Chyba co ty tu robisz, Granger-powiedział Draco poprawiając Hermi, po czym dodał-I jak ty w ogóle wyglądasz?!
-Ja idę do Skrzydła Szpitalnego, jak widać. A wyglądam tak dlatego, że zostałam zaatakowana przez trolla w damskiej łazience-oznajmiła Gryfonka.
-Jak to? Znowu?-spytał zdziwiony Malfoy.
-No tak.-powiedziała Hermiona, a po chwili dodała-Jak pozwolisz to wejdę do sali po eliksir.
Miona weszła do Skrzydła Szpitalnego i już po chwili zniknęła za drzwiami. Wyszła po kilku sekundach.
Już?-zapytał zdziwiony Smok.
-Nie ma pani Pomfrey.-oznajmiła Hermiona i usiadła na podłodze opierając się o ścianę.
-Aha, to czekamy-jęknął Draco i usiadł obok Miony. Przez chwilę siedzieli w głębokiej ciszy. Nie było nawet słychać duchów przelatujących przez korytarze. Ten cichy moment przerwała Hermiona.
-Draco, dziękuje-powiedziała Miona i uśmiechnęła się do Smoka.
-Za co?-zapytał zdziwiony Malfoy.
-Za to, że mi pomogłeś wrócić do dormitorium, co prawda twojego ale mi pomogłeś-mruknęła Gryfonka.
-Nie ma za co-rzucił Smok, po czym otworzył drzwi do Skrzydła Szpitalnego i dodał-Idź do pani Pomfrey, na pewno już przyszła, a ja tutaj czekam.
-Nie musisz-oznajmiła Hermiona.
-Ale poczekam-rzucił Draco do oddalającej się od niego Gryfonki. Po kilku minutach Mionka wyglądała jak nowo narodzona. Była łysa?
-To idziemy?-spytała Granger wyciągając rękę w stronę siedzącego na podłodze Arystokraty. O, jakiś nowy uczeń! O bardzo oryginalnym imieniu.
-Tak, tak, chodźmy-jęknął Draco. Podziękowali pani Pomfrey i wyszli ze Skrzydła Szpitalnego. Po chwili byli w drodze do swoich dormitoriów.
Czy oni nie robią niczego innego oprócz jęczenia? Piją. Ale potem i tak jęczą. I, uwaga, to NIE są Polacy.
-Pamiętasz co się wczoraj stało?-spytał speszony Malfoy.
-Nie za bardzo, a co się stało?-zapytała Miona, która chętnie dowiedziałaby się o co mu chodzi, po czym dodała:
-Jeśli chodzi ci o to samo co mi to wiec, że byłam pijana.
Urządzili wiec, bo byłaś pijana?
Hermiona spojrzała na Smoka, która patrzył na nią z tym swoim firmowym uśmieszkiem.
-Tak, chodzi mi o to i nie, nie byłaś pijana-powiedział Malfoy i przybliżył się do Hermiony. Nie, wcale. On jej podał pigułkę gwałtu, no.
Szli bardzo blisko siebie aż w końcu doszli do portretu, powiedzieli hasło i weszli do środka. W wejściu minęli się ze swoimi współlokatorami, którzy właśnie wychodzili na swój patrol, tak więc Draco i Hermiona byli tylko we dwoje.
Zapomniałam, że tamci dwoje jeszcze istnieją.
-Może wpadniesz do mnie na szklaneczkę ognistej?-zapytał prosto z mostu Smok.
-Hmm.. Kusząca propozycja, może wpadnę-powiedziała Mionka i uśmiechnęła się do swojego sąsiada.
-Dobrze, czekam-rzucił Malfoy i odwzajemnił uśmiech.
Po chwili Hermiona była już w swoim pokoju i wchodziła do łazienki z zamiarem wzięcia kąpieli. Weszła do kabiny prysznicowej i umyła się swoim ulubionym żelem cytrynowym. Po kilkudziesięciu minutach była już gotowa. Nie wiedziała czy ma iść w piżamie, czy ubrać się w normalne ciuchy. Postanowiła założyć zwykły T-shirt i krótkie spodenki. Na nogach miała skarpetki.


A gdzie zdjęcie skarpetek?

"Iść czy nie iść?"-pytała siebie w myślach Hermiona. Proponuję zerknąć na górę strony, już coś mówiłyśmy na ten temat. Malfoy się zmienił w tchórzofretkę. Nie jest już takim chamem jakim był wcześniej. Trochę go polubiła, a nawet się z nim całowała, więc co gorszego mogłoby się stać? Chyba nic. Więc Miona wyszła ze swojego dormitorium i weszła do pokoju Draco, oczywiście bez pukania. Przyzwyczaiła się, kiedy jej przyjaciółka wchodziła do jej pokoju bez pukania i bez zaproszenia. Ale tym razem Gryfonka miała zaproszenie, skorzystała tylko z jednej rady Ginn i weszła bez pukania. Zobaczyła Smoka, który siedział na kanapie obok kominka. Nie miał na sobie koszulki, tylko spodnie. A co z szortami?
-Ładny kaloryfer-powiedziała na wejściu Gryfonka. Oczywiście mówiła to z sarkazmem, który dało się wyraźnie usłyszeć. Tak, bo czarodzieje wiedzą, co to kaloryfer.
-Dzięki, ładne nogi-rzucił Draco z takim samym sarkazmem do Mionki, po czym dodał-Siadaj.
♥♥♥
W tym samym momencie Ron rozmawiał z Harry'm o tym co się stało.
-Stary wiesz co się dzisiaj stało?-spytał zadowolony Ron.
- Na dworze było powietrze?
-Nie a co?-zapytał zdziwiony Harry. Nic gorszego od powrotu Voldemort'a nie może się stać. Nieprawda, jest jeszcze powrót apostrof'ów.
-Troll zaatakował Hermionę, kiedy była w łazience-oznajmił wniebowzięty Weasley.
-Jak to? Znowu? Nic się jej nie stało?-Potter zadawał dużo pytań aby dowiedzieć jak to się stało. Autorka pisze to opowiadanie chyba dla ludzi głupszych od niej samej.
-Nic się jej nie stało-oznajmił Ronald.
-Ciekawe kto wpuścił trolla..-zastanawiał się Harry. Kiedy pierwszy raz to się stało odpowiedzialny był za to Quirrell. Nie, bo Voldemort. A tym razem stawiam na doktora Bulgota.
-No jak to kto? Ja!-krzyknął zadowolony Weasley. Ogromnie cieszył się z tego co zrobił.
-Co?! Czy ty do reszty oszalałeś?!-krzyczał zdenerwowany Harry. Nigdy by się tego nie spodziewał po swoim najlepszym przyjacielu. W tym opowiadaniu pojęcia "przyjaciel" i "wróg" są bardzo... Jakby to powiedzieć... Szeroko rozumiane.
-Nie, taki był mój plan. Wpuściłem trolla a potem uratowałem Hermionę.-oznajmił Ron, który nawet nie poruszył się kiedy Potter na niego wrzeszczał.
-Pojebało cię!? Nie wiem, ale autorkę chyba tak. Jak mogłeś?! Przecież mogło się jej coś stać!-krzyczał Bliznowaty.
-Nic się jej nie stało, ma tylko trochę zadrapaną twarz i poharatane ręce-powiedział bez sentymentalnie Ron. Bezsentymentalnie... Że jak?
-Idź jej to wszystko powiedzieć! Natychmiast!-krzyknął
-No dobra.. Ale zrobię to dopiero jutro, bo dzisiaj mi się nie chce-jęknął zrezygnowany Weasley.
-Masz czas do jutra, bo jak nie to ja jej o tym powiem!-wrzeszczał wkurzony Harry.
-Dobra, dobra. Idę spać, siema.-rzucił odchodząc Ronald.
Oni spali w tym samym pokoju, więc to dość kiepska wymówka.

Rozdział 13.

W tej chwili Hermiona Granger siadała na przeciwko przystojnego arystokraty, który o dziwo był o wiele milszy niż przedtem. Gdyby ktoś powiedział, że Draco Malfoy zmieni się nie do poznania, to...?. Coś w tym musiało być, przecież nie zmienił się od tak. Coś się za tym musiało kryć i za wszelką cenę Hermiona chciała się dowiedzieć co, ale jeszcze nie teraz, trochę poczeka.
Obstawiam, że maczali w tym palce tajni agenci wywiadu, Pingwiny z Madagaskaru albo Ty z "Domu nie do poznania". 
Usiadła tak, że Smok widział jej zgrabne nogi. Mionka nie zwracała na to uwagi, bo wciąż w jej głowie krążyła myśl, jakim cudem ogromny troll dostał się do łazienki. Ktoś go musiał wpuścić, ale dlaczego? Ostatnim razem gdy to się stało stał za tym Voldemort, ale teraz to niemożliwe. Przecież On nie żyje. Moriarty też nie żył, a jakoś żyje.
-O czym tak rozmyślasz, Granger?-spytał Smok widząc, że Hermiona nie zwraca na niego uwagi.
-Co? Nie o niczym..-jęknęła Gryfonka. A sądziłam, że rozmyślała o trójkącie Pascala bądź wyliczaniu równania stycznych do okręgu.
-No to może teraz mi opowiesz o tym całym zdarzeniu?-zapytał Malfoy.
-A nie mówiłam ci?-spytała Hermiona. Dałaby sobie rękę uciąć, że mówiła mu o tym.
-Tak, ale powiedziałaś o tym trzy zdania wielokrotnie podrzędnie złożone z imiesłowowymi równoważnikami zdania. Chciałbym wiedzieć więcej-oznajmił Draco i uśmiechnął się swoim firmowym uśmieszkiem.
-Jak tam chcesz. Więc szłam sobie do dormitorium i upominałam kilku pierwszoroczniaków. Wtedy usłyszałam dziwny krzyk w łazience, więc tam poszłam i zobaczyłam tego obskurnego trolla, który celował we mnie swoją maczugą. Schowałam się w jednej z kabin i czekałam. Ledwie minęło kilka sekund a ten troll rozwalił cały rząd toalet i szczątki uderzyły mnie w głowę. Potem przeczołgałam się pod umywalki a troll rozwalił je jednym machnięciem swojej maczugi. Po tym zaczęłam krzyczeć, bo nie miałam różdżki i wtedy do łazienki wbiegł Ron i mnie uratował. Potem poszliśmy do Dumbledor'a. To wszystko-powiedziała Miona.
-Bardzo interesujące, ale mam jedno pytanie. Skąd się tam wziął Wieprz.. Weasley?-zapytał Smok, bo zdziwiło go to, że akurat on był w tym miejscu o tej porze. A to, że on spotkał Hermionę kilka minut później, to nie było dziwne.
-Nie mam pojęcia..-jęknęła Gryfonka. Ją też zainteresowało to pytanie, ale na razie nie miała głowy do myślenia.
-Napijesz się czegoś? Klopwasser?-spytał Malfoy zupełnie zmieniając temat.
-No może, może-rzuciła Hermiona, po czym wstała i podeszła do barku Ślizgona, z którego wyciągnęła Ognistą Whiskey.
-Widzę, że się już rozgościłaś. Ale wiesz, nie mam zamiaru tachać cię do twojego pokoju-oznajmił Draco lekceważącym tonem. Sam proponował picie.
-Więc będę spać tu-powiedziała Granger i razem z Ognistą usiadła na łóżku. Whaaaaaaaaaaaaaaaat?



-O nie moja droga, tak to nie będzie-oznajmił Smok.
-Nie, to nie. Będę spać na kanapie..-jęknęła Gryfonka
Z
N
O
W
U
?
 i razem ze swoją towarzyszką wróciła z aktorsko zrezygnowaną miną na miejsce na kanapie, ale specjalnie zajęła je bardzo blisko Smoka. Oj, jakaś ty przebiegła.
-Mi tam pasuje-powiedział Draco i wyrwał butelkę z napojem alkoholowym i nalał im do szklanek, po czym dodał-Twoje zdrowie.
-Okej, moje zdrowie-oznajmiła Hermiona i uśmiechnęła się szeroko do Dracona. Chwilę siedzieli patrząc na siebie, ale żadne z nich nie przerwało tej pięknej (dla niektórych) chwili. Po krótkim czasie ktoś przerwał ten moment pukając, wręcz waląc w drzwi do pokoju Smoka.
-Draco!! Otwórz!! Proszee! Wiem, że tam jesteś!-krzyczała zdenerwowana Parkinson.
A skąd ona znała hasło?
-Cii-powiedział cicho Malfoy i dodał-Jak będziemy cicho może pomyśli, że nas nie ma. Geniusz zła.
Smok przybliżył się do Hermiony i złapał ją za rękę, ale zdziwił się ogromnie. Jej ręka była cała poharatana, zapomniała chyba nawet obmyć rany. Malfoy pociągnął ją i zaprowadził po cichu do swojego mini szpitala. What?
That.


Wziął wacik i nalał na niego odrobinę wody utlenionej nadtlenku wodoru. Co jak co, ale na utlenianiu on znał się bardzo dobrze. Jakaś reakcja? Utleniania-redukcji.
-Auć.. Pieczeń-szepnęła Mionka. Jak mogła być taka zamyślona, że zapomniała przemyć sobie ran.
-Zaraz przestanie-powiedział Smok tak samo cicho jak Gryfonka, bo Pansy ciągle dobijała się do jego pokoju. Po kilku minutach było po wszystkim, Hermiona miała lekko obandażowane ręce i plaster na policzku.
-Śmiesznie wyglądasz-powiedział Draco patrząc na Hermi jak na atrakcję cyrkową.
-Oj tam.. Gdzie się tego nauczyłeś?-spytała ciekawa Mionka. Patrzenia jak na atrakcję cyrkową?
-Pomagałem zranionym czarodziejom w Malfoy Manor.-oznajmił Smok.
-Jesteś bardzo delikatny w tym co robisz-powiedziała szeptem Gryfonka, po czym dodała-prawie jak nie ty, jesteś bardzo tajemniczy.
Wat.
-Dużo rzeczy o mnie nie wiesz. Wat. -odpowiedział Malfoy nie tracąc kontaktu wzrokowego z Hermioną. Wat. Patrzył na nią tak jakby chciał rzucić na nią jakiś urok. Wat. Wat?!
-To może mnie oświecisz?-spytała z nadzieją Miona. Wat.
65 wat.


-Może kiedyś-powiedział Smok.
-Powiedz, proszę-prosiła Hermiona. Dziwne, Gryfonka prosi o coś Ślizgona.
-No dobra, ale nie mów tego nikomu. Nie chcę, żeby ktoś miał na mnie tyle haków..-oznajmił Draco.
-Obiecuję-powiedziała Granger.
-Gdy byłem mały, mój ojciec zaczął służyć Voldemort'owi. Gdy On niby zginął, po "bitwie" z Potterem kilkanaście lat temu, rodzice pomagali mu przetrwać. Chociaż nie, tylko mój ojciec. Matka się w to nie wtrącała. Więc jak miałem się uczyć, jeśli nikt nie pokazał mi jak? Uczyłem się sam. Latania na miotle i zaklęć. Wszystko sam. Ciągle uciekałem w marzenia, w których wyobrażałem sobie, że mój ojciec uczy mnie grać w quidditcha, ale nic się nie spełniało. A kto ci załatwił miejsca na finale mistrzostw w loży dla vipów? No właśnie. Co dzień każda chwila mnie zmieniała, wszystko robiłem sam i dlatego stałem się taki wredny. To wszystko przez niego. Nic od niego wtedy nie dostawałem, nawet głupiej pochwały, kiedy potrafiłem wyczarować Patronusa mając pięć lat. Dobra, dobra, już się tak nie chwal, nikt ci nie uwierzy. Dlatego nie zostałem tym kim chciał żebym był-Śmierciożercą-powiedział Malfoy poważnym tonem.
-Przykro mi-szepnęła Gryfonka. I to się nazywa pocisk. Ruski cygan.
-Ludzie mówią i kłamią a życie podobno to sen, wierzą, że to czego pragną ma sens-oznajmił Smok. Właściwie, to przeglądał na telefonie besty i przeczytał coś, co wstawili na główną.
-Nie jesteś taki, jakim byłeś kiedyś-powiedziała Hermiona i uśmiechnęła się do Dracona.
-Wiem, przez ciebie-jęknął Malfoy i odwzajemnił uśmiech. Nigdy nie uśmiechnął się do niej w ten sposób. To był prawdziwy uśmiech, nie taki sztuczny jak inne. Ten był wyjątkowy i Miona chciała zapamiętać go właśnie takiego. A gdzie Pansy?
-Poszła już sobie?-spytała Hermiona po dłuższej ciszy.
-Nie wiem sprawdzę-oznajmiła Draco, po czym wstał i ruszył w stronę drzwi, a po chwili wrócił i powiedział:
-Ja pierdole.. Zasnęła pod drzwiami. Lol iks de buahahaha.
-Co? Jak to? Ja muszę się dostać do pokoju..-jęknęła Gryfonka. Przecież nie będzie kolejnej nocy spać u Malfoy'a w dormitorium. Przecież chciała.
-Jednak jesteś na mnie skazana-powiedział Draco i rozłożył się wygodnie na łóżku.
-O nie.. Jeżeli mam tu spać, to na łóżku nie na kanapie-oznajmiła Hermiona, po czym ruszyła w stronę łóżka.
-No dobra, ale jeżeli za mną zatęsknisz to wiesz gdzie mnie szukać-powiedział z aktorską miną rozpaczy Smok.
-Już idziemy spać?-spytała zdziwiona Hermi.
-No tak, a co ty myślałaś? Że będziemy siedzieć do rana i plotkować o ubraniach i chłopcach?-zapytał zdziwiony Draco. Przecież wiesz, co ona myślała. KAŻDY wie.
-Jak tam chcesz-powiedziała Gryfonka i wskoczyła pod kołdrę, po czym dodała-Zgaś światło.
-Spoko-odpowiedział Smok, wyłączył światło i rozłożył się na kanapie.
Oboje byli trochę zmęczeni więc szybko zasnęli. Draco miał bardzo dziwny sen. Śniło mu się, że brał ślub z Blaise'm, który brał ślub z Ginny naraz. Trójkącik. Mionka też nie spała spokojnie, śniło się jej, że Lord Voldemort powrócił i nastały czasy czarnej magii. Wszyscy odwrócili się od niej, Harry umarł, Ron przeszedł na złą stronę, rodzice nie żyją. Cały świat się jej zawalił, a jedyną osobą, która jest po dobrej stronie jest ona sama. Obudziła się z wielkim krzykiem, który wybudził Dracona ze swojego dziwacznego snu.
-Granger! Co ty wyprawiasz?-spytał zdziwiony, a zarazem wdzięczny za wyrwanie go z tego dziwnego snu.
-Nic, nic. Po prostu miałam zły sen-oznajmiła Hermiona.
-Na pewno?-zapytał "zmartwiony" Smok. Zmartwiony? Niemożliwe. Draco Malfoy zmartwiony Szlamą? Dziwne, ale bardzo ją polubił. Zauważyłam, że wszystko tu jest dziwne.
-Tak, znaczy nie.-jęknęła Gryfonka.
-Więc co jest?-spytał Draco i usiadł na łóżku, gdzie spała Hermiona. Na jej twarzy było widać zaschnięte łzy. A ja widzę wodę w proszku. Smok widząc to przytulił ją.
-Dziękuje..-jęknęła Miona.
-Niemożliwe. Gryfonka dziękuje mi drugi raz w tym samym dniu-powiedział Smok i uśmiechnął się szeroko.
-Draco mam prośbę-oznajmiła Hermiona.
-Ooo powiedziałaś do mnie po imieniu, robi się ciekawie. No słucham?
-Dobra, już nic. Zapomnij-szepnęła Hermi i oderwała się od Malfoy'a, po czym położyła się na łóżku.
-Czyli już się nie dowiem?-zapytał Smok.
-Nie, idź spać-powiedziała Gryfonka.


-Okej, już idę-oznajmił Draco i położył się obok niej w łóżku.
Mionka widząc to uśmiechnęła się do siebie i powiedziała:
-Od kiedy czytasz mi w myślach?
-Od jakiegoś czasu-oznajmił Smok i przybliżył się do Hermiony. Ona po krótkiej chwili przytuliła się do niego i oboje zasnęli na zawsze.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Co ty kurde robisz?!
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Naprzemiennie naciskam kropkę i klawisz enter, nie widzisz?
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Nie, to tylko żart. Niestety nikt nie umarł.
Tym razem pierwszy obudził się Draco i przyglądał się śpiącej Gryfonce. Było to trochę dziwne, bo polubił ją. A to w ogóle nie powinno się zdarzyć. Jak dowie się o tym jego ojciec, do będzie miał przechlapane. Chociaż nie, on siedzi w Azkabanie, więc nic nie może zrobić. Jego myślenie zakłóciło głośne chrząknięcie Hermiony. On w ogóle myślał?
-Od ilu godzin się tak na mnie gapisz?-spytała ze śmiechem w głosie Gryfonka.
-Tak od pięciu-oznajmił Draco, po czym dodał -ale tak na poważnie to dopiero jakieś dziesięć minut. Ale śmieszne. Żart na poziomie matematyczek. Coś sugerujesz?
-Okej, koniec tego dobrego, oj, jeszcze nie, wstajemy. Jest już ciemno...-w tym momencie Hermi spojrzała na zegarek i krzyknęła-Matko Boska! Jest już dwunasta! Jak mogliśmy tak zaspać! Wstawaj Draco!
-Spokojnie, jest niedziela. Na pewno nikt nie zauważył, że nas nie ma-uspokajał ją Smok.
Ty bezbożniku jeden, a Msza Święta niedzielna to co?!
Księdza Natanka nie słuchałaś?
Nie. 
-Jak to nie?! Tak to. Tak to nie... Nieważne. Zawsze są msze wieczorne. Przecież miałam iść z Ginny na błonia o dziesiątej wieczorem i nie zdążę się pomalować! Zabije mnie (Sherlock, Sherlock, morderstwo!), przecież wie, że ja się nigdy nie spóźniam! Może pomyśli, że mi się coś stało!?-krzyczała zdenerwowana Mionka, ale przerwało jej pukanie do drzwi.
-Draco! Otwórz, wiem że tam jesteś!!-wrzeszczała Pansy szarpiąc za klamkę.
-Znowu? Poważnie!?-zapytał bardzo wkurzony Smok, po czym dodał- Musimy się jakoś stąd wydostać. Przebijmy się przez ścianę. Masz młotek?
-Mam pomysł-szepnęła Hermiona i wzięła różdżkę Dracona do ręki. Po chwili przed nimi pojawiły się drzwi do pokoju Gryfonki.
-Wchodź-rzuciła Mionka i ruszyła w stronę drzwi.
-Jesteś super-powiedział Draco i przytulił Hermionę. So cute.
Po chwili oboje byli już w pokoju Granger. Miona postanowiła się przebrać, a Smok czując się jak u siebie rzucił się na łóżko i najwyraźniej postanowił pójść spać. Hermiona weszła do łazienki zaraz po tym jak wyciągnęła ze swojej szafy beżowo niebieską sukienkę i świeżą bieliznę. Dobrze, że ktoś wreszcie pamięta o zmianie bielizny.




Zamknęła się w niej i postanowiła wziąć szybki prysznic, żeby Draco nie musiał długo czekać na swoją kolej. Gdy się już umyła wysuszyła i związała włosy w koński ogon. Ubrała na siebie sukienkę i wyszła z pokoju. Zobaczyła śpiącego Smoczka, który rozwalił się na całym jej łóżku i najwyraźniej nie miał zamiaru wstawać, więc Mionka wzięła swoją różdżkę (skąd, czemu... nieważne), wycelowała niż w śpiącego arystokratę i wypowiedziała zaklęcie "Aquamenti". Nie, bo Aguamenti. Nie znasz się. Malfoy obudził się z lekkim oszołomieniem i widząc minę Gryfonki wykrzywił twarz w niby poważny grymas.
-Idź do łazienki-powiedziała Hermiona zaglądając do szafy w poszukiwaniu swoich butów i torebki. ????????
-No dobra, ale żeby mi to było ostatni raz-oznajmił Draco i ruszył do łazienki. Czyli, że ona ma nie chodzić do łazienki, aha. Ku jego zdziwieniu były tam jego nowe ciuchy. Magia. "Pewnie je przywołała"-pomyślał Smok i wszedł do kabiny prysznicowej. W tym samym czasie Hermiona siedziała przy toaletce i nakładała rozświetlający puder. Po trzydziestu minutach Malfoy wychodził z łazienki z dziwną miną na twarzy. Miał na sobie białą podkoszulkę a na to założoną jasno niebieską koszulę z podwiniętymi rękawami. Do tego założył białe spodnie i czerwone trampki.



-Co jest?-spytała zdziwiona Gryfonka.
-Na wystawie wyglądało to inaczej-oznajmił Smok po czym usiadł na pościelonym już łóżku.
-Jest okej-powiedziała Mionka, po czym dodała-głodna jestem, a ty?
-No trochę tak, poprosimy skrzaty, może coś nam dadzą-oznajmił Draco.
-Trochę dziwne jest to, że Pansy się dostała do naszego Pokoju Wspólnego-rzuciła Hermiona.
-Trochę? Chyba bardzo-powiedział Smok wyraźnie akcentując ostatnie słowo.
-Dobra, jestem gotowa. To idziemy?-spytała Mionka.
-Idziemy-oznajmił Draco i wyszedł z pokoju. Zaraz po nim wyszła Hermiona i to co zobaczyła bardzo ją zdziwiło.
Dziwne, dziwić, bardzo dziwne, zdziwić. Więcej słów nam nie potrzeba.
♥♥♥
W tym czasie trwało zebranie nauczycieli w gabinecie dyrektora. Nikt nie mógł uwierzyć w to, że ktoś znowu wpuścił trolla do szkoły i znowu została zaatakowana Hermiona Granger. Przypadeg? Nie sondze.
-Znowu się zaczyna Albusie..-jęknęła McGonagall słuchając opowieści Dumbledor'a.
-Przecież to obłęd! Uczniowie znowu są zagrożeni! Oby nie stał za tym Voldemort!-krzyknął Flitwick.
-Nie..To niedorzeczne! Przecież sami widzieliście, że On zginął! Został po nim sam proch!-wrzask profesor Sprout wzbudził niepokój dyrektora.
-Cisza! Na razie nic się nie stało. Uczniowie są bezpieczni. Ataki na dwurożce zmalały, więc myślę, że to po prostu była jakaś przelotna plaga-oznajmił Dumbledore. Taka tam plaga egipska, nic się nie stało.
-Są bezpieczni, ale na razie. Wkrótce zaczną ginąć uczniowie, bo temu potworowi znudziła się krew zwierząt-powiedziała Burbage. Wydawało mi się, że Trelawney.
-Cisza! Są bezpieczni i będą bezpieczni zawsze, ale aurorzy, których wysłałem aby sprawdzili Zakazany Las oznajmili mi, że to nie jest ten potwór, którego pokazywałem wam na ostatnim spotkaniu. To było coś innego, ale jeszcze nie wiem do końca co-powiedział Albus.
-Czyli co?-zapytała zmartwiona Minerwa.
-Myślę, że jest dużo potężniejsze od tamtego stwora-oznajmił Dumbledore.
Spotkanie trwało dobre trzy godziny, po którym nauczyciele wrócili do swoich codziennych obowiązków.

Ja wiem, co to było!
Co takiego?

Bulgot!

♥♥♥

Hermiona zobaczyła leżącą przy drzwiach Draco, zapłakaną Pansy Parkinson. Mionka kazała Draconowi iść na dół i tam na nią poczekać, a ona spróbuje z nią porozmawiać.
-Pansy..Pansy wstawaj-mówiła do Parkinson Hermiona. Próbowała mówić to jak najciszej, żeby nie dostała żadnego szoku. Lekko nią potrząsnęła i wtedy Pansy się obudziła i odruchowo zaczęła walić w drzwi od dormitorium Smoka.
-Pansy spokojnie.. Wstań i chodź usiąść na kanapę-powiedziała Hermiona pomagając wstać swojemu dawnemu wrogowi.
-Uspokój się i opowiedz mi co ty tu robisz-rzuciła Mionka do Parkinson.
-Dobrze, dobrze.. Bo ja.. ja.. przyszłam tutaj.. ale.. nie pamiętam.. nie pamiętam po co.. Po te kropki, których wszędzie brakuje. Mam ogromną pustkę w głowie..-mówiła Mopsica. Wyglądała strasznie. Miała porozdzierane ubranie i poharatane dłonie zupełnie tak jakby niedawno zaatakował ją troll.
-Oddychaj.. I opowiedz co było dalej, jak się tu znalazłaś? Skąd znałaś hasło?-pytała Gryfonka.
-Ktoś mnie wpuścił.. jakiś chłopak.. Tak.. Jakiś chłopak.. I waliłam w drzwi.. drzwi do pokoju Dracona.. Miałam mu coś powiedzieć.. Powiedzieć mu coś o.. o.. o tym..-Pansy prawie nic nie pamiętała.
-I co dalej?-spytała Hermiona.
-Drzwi.. były zamknięte.. A ja chciałam wejść.. były zamknięte.. Nie mogłam wejść.. I wtedy.. ktoś tu przyszedł.. Przyszedł i coś do mnie mówił.. mówił, że nie mogę tam wejść.. Że nie mogę tam wejść, bo..
Bo drzwi.. są zamknięte..-wypowiedzi Parkinson w ogóle nie miały sensu. Podejrzewam, że jest to najbardziej sensowna wypowiedź w tym czymś. Masz na myśli to pseudoopowiadanie? Oczywiście.
-Jakie drzwi?-pytała Miona.
Do Narnii.
-Drzwi.. pamiętam duże drzwi.. a obok był.. Był.. obraz.. ten obraz był taki dziwny.. Nic na nim nie było..
I.. te drzwi były.. zamknięte.. Nie mogłam wejść.. Uciekałam.. Uciekałam przed.. I przyszłam tu.. Do cholery jasnej! Nie pamiętam po co!-krzyknęła nagle wściekła Pansy.
-Okej, już nie krzycz. Zabiorę cię do Skrzydła Szpitalnego-oznajmiła Hermiona i złapała Parkinson za rękę, po czym powędrowała z nią do wyjścia pod portretem. Wychodząc zupełnie nie zwróciła uwagi na Draco, który z niecierpliwością czekał aż ona wyjdzie. Gdy zobaczył w jakim jest stanie Pansy, wziął ją na ręce i razem z Hermioną poszli do Skrzydła Szpitalnego.

Droga do Skrzydła Szpitalnego niemiłosiernie im się dłużyła, a Pansy, jak stwierdził w myślach Draco, nie była za lekka. Walczmy z anoreksją! Wreszcie przybyli na miejsce i zapukali lekko w drzwi, które po chwili się otworzyły. Pierwszy wszedł Smok a zaraz po nim Hermiona, która od razu gdy zobaczyła panią Pomfrey podbiegła do niej i oznajmiła co się stało. Poppy od razu wiedziała co się jej stało, ale najbardziej zdziwiło ją to, że najlepsza uczennica zadaje się z dwójką Ślizgonów. Zaraz po swoich przemyśleniach podeszła do Dracona i kazała mu położyć Pansy na wolnym łóżku. Po chwili Parkinson leżała już na łóżku a obok stała pani Pomfrey i podawała jej jakieś eliksiry.

-No, już już wychodźcie. Ona potrzebuje odpoczynku-mówiła Poppy.
-Dobrze już wychodzimy, ale co się jej stało?-spytała z zaciekawieniem Hermiona.
-Ktoś rzucił na nią "Obliviate"-oznajmiła pani Pomfrey, po czym dodała-Zmykajcie.
Takiej diagnozy House by się nie powstydził. Chyba pani Pomfrey to ostatnia normalna osoba w Hogwarcie.
Po tych słowach Draco razem z Hermioną wyszli ze Skrzydła Szpitalnego. Chwilę później byli już pod Wielką Salą.
-Z tego wszystkiego odechciało mi się jeść-powiedział Smok i zostawił Gryfonkę samą.
Miona postanowiła odwiedzić Ginny, ale w drodze do niej przypomniało się jej, że Ruda umówiła się z Blaise'm. Chwilę błąkała się po zamku, aż w końcu poszła na błonia do swojego ulubionego miejsca. Zdziwiło ją to, że ktoś już tam był. Miona podeszła bliżej i poznała sylwetkę pewnego Ślizgona. Teodor? Zawsze, ale to zawsze, a zwłaszcza w książkach Rowling, "jakiś Ślizgon" to Teodor. Chociaż... Nie, ja nie chcę Teodora. Nie TUTAJ. Gdy chciała zawrócić nie zwracając na siebie zbytnio uwagi usłyszała:
-Siadaj, jak chcesz.
-Nie dzięki, lepiej sobie pójdę. Nie chce ci przeszkadzać-oznajmiła Hermiona oddalając się powoli.
-Nie przeszkadzasz-oznajmił Nott.
Do niedawna nawet wierni fani HP nie pamiętali, kim jest Nott, więc wypadałoby to wyjaśnić.
-Jak uważasz-powiedziała Gryfonka i zajęła miejsce obok Theodore'a na kamieniu.
Co za ból. Napisała angielską wersję imienia, i to jeszcze poprawnie, a w polskim przekładzie pojawia się nie Theodore, a Teodor. Tyle przegrać. Wolisz Teodor'a? Nie.
Siedzieli w ciszy. Nagle Miona spytała:
-O czym tak myślisz?
-O niczym..-skłamał Nott. Bo Teodor myśli. Bardziej niż Hermiona. Myślał o pewnej dziewczynie, która podobała mu się od pierwszej klasy. O Hermionie.
-Naprawdę? A co trzymasz w ręce?-zapytała Granger i wyrwała mu z ręki kartkę z napisem "Romilda Vane". Nie...
-Oddaj to-powiedział Theodore i odebrał Gryfonce karteczkę.
-To o niej tak myślisz?-zapytała Hermiona.
-Nie-Nott znowu skłamał.
Zjadł czekoladki Harry'ego.
-Przecież widzę, że tak.-powiedziała Herm i dodała-Jeśli chcesz mogę z nią pogadać.
-Naprawdę?.. Znaczy nie dzięki-jęknął Theo. Idźcie jęczeć gdzie indziej.
-Tak, pogadam z nią-oznajmiła Hermiona po czym dodała-Dam ci znać jutro.
-Dzięki Granger!-krzyknął już do odchodzącej Gryfonki Nott.
To było dziwne przeżycie. Zrobić coś dla Ślizgona. Nie licząc Malfoy'a i Blaise'a to to był pierwszy raz, kiedy pomagała Ślizgonowi. Bo Teodor jest taki wyjątkowy... O, przepraszam. To Theodore. Pewnie kolejny zakochany idiota. Potem Hermiona postanowiła iść do swojego dormitorium i poczytać. Powinna się przecież przygotowywać do przedstawienia, bo chociaż była dublerem to i tak musiała znać tekst. Gdy dotarła do swojej sypialni wyciągnęła książkę i rzuciła się na łóżko. Leżała chwilę czytając i powtarzając tekst ale coś ją kuło w plecy. Kuc w plecy. Podniosła kołdrę i ujrzała spodenki, zapewne Malfoya, bo ona takich nie ma. Jak spodenki mogą "kuc w plecy"? Co spodenki robiły w łóżku, to jest ciekawe. Leżały. Zostawił je pewnie dzisiaj rano. Po około godziny powtarzania tekstu Hermiona umiała połowę swoich wypowiedzi. Chciała je przećwiczyć, ale nie miała z kim więc postanowiła pójść do Harry'ego.
Gdy weszła do Pokoju Wspólnego i ujrzała tam Smoka, który wychodził właśnie z pokoju. Z zaciekawieniem Miona zapytała:
-Gdzie się wybierasz?
-Do Skrzydła Szpitalnego, nie mam czasu gadać. Cześć. -oznajmił bez żadnych uczuć Draco.
-Aha..-powiedziała Hermiona i przeszła przez dziurę pod portretem.
Dziwnie się poczuła, tak jakby odrzucona. Czyżby to zazdrość? Nie, to niemożliwe. Nie ma o co być zazdrosnym. Nigdy czegoś takiego nie czuła, mówiąc szczerze nigdy jej to nie spotkało. Postanowiła się tym nie przejmować, przecież ona i Draco nawet zw sobą nie byli.. Zw, idę umrzeć. A może to był jakiś zakład, który miał na celu zrujnowanie Gryfonce życia. Po chwili była już koło dormitorium Harry'ego ale go tam nie zastała. Wychodząc zobaczyła Romildę, więc Mionka zaczęła z nią rozmawiać o Theo. Dowiedziała się, że Vane id dawna wie, że Nott chce się z nią umówić ale nie ma odwagi. Poza tym myśli, że to nie wyjdzie bo ona jest z Gryfindor'u a on ze Slytherin'u. Łączą ich apostrofy. Rozmawiały ze sobą około trzech godzin. Ilu? Hermiona przekonał Romildę (znowu gender), żeby ta przejęła inicjatywę i to ona się z nim umówiła. Vane postanowiła spróbować i dać jej znać jak to się skończy. Po chwili Hermiona była już w drodze powrotnej do swojej sypialni. Nikogo nie było w Pokoju Wspólnym. Była już pora obiadu więc Miona odłożyła książkę i ruszyła do Wielkiej Sali. Po drodze upomniała kilku pierwszoroczniaków, bo przecież nadal miała obowiązki prefekta. Obowiązki prefekta polegają na upominaniu pierwszoroczniaków i posiadaniu łazienki. Mienie władzy zaś to obowiązek króla (Juliana). Wchodząc do Wielkiej Sali ujrzała Ginny siedząca przy stole Slytherin'u i machającą do niej z całej siły. Hermiona od razu poszła w jej stronę i usiadła obok Theodore'a, aby móc mu opowiedzieć o rozmowie z Romildą. Rozmawiali chwilę aż w końcu Theo wyskoczył ze swojego miejsca i krzyknął :
-YES!! Yes! Yes! Czyżby to był nasz premier Marcinkiewicz?
-Dobra, nie ekscytuj się tak tylko usiądź i dokończ jedzenie.-powiedziała troskliwym tonem Herm.
Po udanym obiedzie Mionka udała się do swojego dormitorium. Chciała chwilę pobyć sama, pomyśleć, więc postanowiła iść się wykąpać. W drodze wymieniła kilka zdań z Prawie Bezgłowym Nickiem. Gdy już dotarła do swojej sypialni zobaczyła małą karteczkę na łóżku. Postanowiła otworzyć ją dopiero po kąpieli, więc podeszła do szafy i wyciągnęła z niej czerwony szlafrok. Zaraz po tym wyszła z dormitorium zostawiając kartkę na łóżku. Po chwili była już pod łazienką prefektów. Zostawiła swoje rzeczy na małej ławeczce obok ogromnej wanny, a do napuszczonej wody wlała malinowy olejek. Nie minęła minuta, a Mionka już siedziała w wannie rozkoszując i ciesząc się z chwili odpoczynku. Po około godzinnej, rozluźniającej kąpieli Gryfonka była bardzo wypoczęta. Wychodząc owinęła się w ręcznik, a potem ubrała bieliznę. Na nią założyła szlafrok i wyszła z łazienki prefektów zmierzając w kierunku swojego dormitorium. Po chwili była już w środku a w oczy rzuciła jej się mała karteczka. Hermiona podeszła do łóżka i otworzyła ją. To co zobaczyła troszkę ją zaskoczyło ale kiedyś mogła się tego spodziewać. Napisane na niej było :
" Hermiono,
Naprawdę, wspaniałe. A nie, coś jest dalej.
Przypominam Ci, że dzisiaj jest nasz kolejny patrol, ale nie będę na nim obecny z powodu Pansy. Przyjdź o dwudziestej drugiej pod drzwi Wielkiej Sali, tam będzie czekał na Ciebie Blaise.
Pozdrawiam,
Draco Malfoy
PS. Nie spóźnij się. "
-O kurczę ! Zapominałam kompletnie!- krzyknęła nagle młoda Gryfonka. Zupełnie zapomniała o dzisiejszym patrolu, który, jak się okazało, miała mieć z Blaise'm. Od razu gdy to sobie uświadomiła zaczęła się zbierać, bo było piętnaście minut do kolacji. Szybkim ruchem ręki otworzyła drzwi szafy na oścież i wyciągnęła z niej jasnoniebieską koszulę, kolorową chustkę, łososiowe (różowe...) spodenki i rzymianki. Was ist das? Sandały. Na ręce założyła kolorowe bransoletki a we włosy włożyła okulary przeciwsłoneczne. Na jakiego wała w nocy ubierać okulary przeciwsłoneczne? Może księżyc emituje jakieś szkodliwe dla magii promieniowanie czy coś. Ubrała się w pięć minut (Ona? Nie wierzę.) i była gotowa do wyjścia, chwyciła jeszcze torebkę i wyszła.


♥♥♥
-Powiedziałeś jej ?- zapytał z zaciekawieniem Harry.
-Miałem zamiar, no ale tak jakoś.. No wiesz..-jąkał się Ronald. Jąkał się. Nie jęczał. Brawo.
-Po prostu jej nie powiedziałeś!-krzyknął Potter, a cała sala spojrzała się na dwójkę przyjaciół.
-No.. Nie powiedziałem jej.-oznajmił Rudowłosy. Powiedział to z taką obojętnością, którą od razu zauważył Harry. Przykro mu się zrobiło, bo wiedział ile Hermiona dla niego kiedyś znaczyła.
-Masz jej teraz to powiedzieć-rzucił Harry od razu gdy Hermiona weszła do Wielkiej Sali. Spojrzała najpierw na stół Ślizgonów, przy którym siedział Draco, a potem na stół Gryffindor'u i ujrzała swoich przyjaciół. Postanowiła usiąść z nimi, bo ostatnio rzadko się spotykali. Gdy zauważyła minę Rona od razu wiedziała, że coś jest nie tak.
O matko. Coś jest nie tak.
Ja nie wierzę!
JA TEŻ NIE! RONA!


Miała dziwne myśli. Podejrzewała, że powie jej coś typu " Hej Miona, poznaj moją dziewczynę" lub "Musimy pogadać". Wzięła głęboki wdech i usiadła koło Harry'ego mówiąc:
-Cześć !
-Hermiona, musimy pogadać-oznajmił Ron, a Gryfonka w myślach powiedziała "Wiedziałam".
Nic mnie to nie obchodzi, gdyż ja się raduję swą radosną radością!


Rozdział 14. (i ostatni!)

I kolejny powód do radości radosnej!

Tego wieczoru było zimno, a Ron zabrał Hermionę na jakąś polanę niedaleko Zakazanego Lasu. Zaczyna się jak horror. Dokładnie. Mam resztki nadziei, że on postanowi ją zabić. Szli kilka minut w zupełnej ciszy przyglądając się niebu. Ron powoli zwolnił krok i po chwili stanął w miejscu. Hermiona to zauważyła więc zrobiła to samo i odezwała się : O, zobacz, zagubione spacje powracają! Szkoda tylko, że nie tam, gdzie ich miejsce.
-Więc o czym chciałeś pogadać ?
Ron zrobił grymaśną minę i spojrzał najpierw na drzewa otaczające ich a potem prosto w oczy Hermiony. Zobaczył w nich jakieś wspomnienia. Pierwsze spotkanie, pomoc z diabelskimi sidłami, moment gdy leżała w szpitalu spetryfikowana. Było ich jeszcze kilka ale najwyraźniej widział wspomnienie ich pierwszego pocałunku. Nagle na jego twarzy pojawił się delikatny uśmiech, ale zaraz jego twarz zbledła. Przypomniało mu się to szydercze zerwanie. Ale teraz to nie miało znaczenia. Powinien ją przeprosić w tym momencie, ale jak to Ron, zwlekał z tym kilka minut. I cała wspaniała atmosfera poszła sobie... gdzieś. Po chwili namysłu wziął głęboki wdech i wydał z siebie pierwszy dźwięk.
-Hermiona ja..- westchnął Ron. Zauważyłaś, że Ron nie jęczy? Nie zdążył dokończyć, bo coś lub ktoś wydał głośny jęk. Znowu jęki. Zabierzcie mnie stąd! Wykrakałam. Ból w uszach był niesamowity, więc bez chwili namysłu oboje zatkali uszy całymi dłońmi. Ten okropny dźwięk słychać było przez niecałą minutę, a Hermionie wydawało się jakby słyszała go przez co najmniej godzinę. Po chwili coś przemknęło przez las. Jakby cień. Ron przez moment wpatrywał się w tamto miejsce i nagle coś wyleciało nad korony drzew. Przez chwilę wpatrywało się w Gryfonów. Nagle to zwierze zaczęło krążyć nad nimi. Czyżby to był doktor Bulgot na odtwarzaczu MP3 Juliana zasilanym demoniczną superultrabaterią Kowalskiego?
-To chyba ma zamiar na nas zapolować..-jęknęła cichutko Hermiona. Na zewnątrz była mega (bajt?) opanowana, zaś w środku strach przekraczał najśmielsze możliwości.
-Nie wiem jak ty, ale ja się stąd zabieram-powiedział Ron, odwrócił się na pięcie i już miał zamiar ruszać w stronę zamku ale Hermiona była szybsza. Złapała go za ramię i powiedziała:
-O nie, nie zostawisz mnie tu samej, a poza tym jesteśmy prefektami, ja co prawda naczelnym, musi się przechwalać w każdej chwili, więc to jest nasze zadanie. Musimy to sprawdzić. Chodź..
Zaraz po tych słowach to coś wydało kolejny jęk, krzyk, pisk. Nie można było tego tak dokładnie określić. Ale w tamtym momencie to nie miało największego znaczenia. Ten potwór krążył coraz szybciej i krzyczał coraz głośniej. W bardzo bladym blasku księżyca można było dostrzec kontury potwora. Miał ogromne skrzydła, pokryte srebrzysto czarnymi piórami.
♥♥♥
-Gdzie oni poszli ? - zapytała z zaciekawieniem rudowłosa Gryfonka. Hermiona nie powiedziała jej gdzie idzie, więc miała prawo się martwić.
-Poszli pogadać - oznajmił zimnym tonem Harry. Nadal był zły na Ginny, bo przecież niedawno zerwali.
-Ahaa..-jęknęła Ruda i usiadła obok Levander. Rozmawiały chwilę, aż w końcu przyszedł Blaise i chciał pogadać. Wziął Ginny za rękę i już chcieli wychodzić ale przeszkodził im Dumbledore, który właśnie wstał i oznajmił, że ma coś do powiedzenia. Niechętnie usiedli i wpatrywali się w postać stojącą naprzeciw ich.
-Dobry wieczór uczniowie ! - przywitał ich miło dyrektor, po czym kontynuował:
-Mam dla was kilka wiadomości, pierwsza jest niezbyt dobra, ale tylko dla niektórych uczniów. A mianowicie uczniowie na ostatnim roku muszą nosić mundurki. Nie róbcie smutnych min! Wytłumaczę wam dlaczego, otóż wczoraj wieczorem była kontrola z Ministerstwa Magii i minister zauważył to, że niektórzy uczniowie nie mają mundurków. Zdziwił się lekko, po czym rozmawiał ze mną na ten temat. Dlatego ogłaszam, że WSZYSCY uczniowie mają nosić mundurki. Brak mundurka będzie karany szlabanem. Wreszcie, wreszcie, wrzeszcie nie będzie tych idiotycznych obrazków z ciuchami. Ale jak już wspomniałyśmy, to i tak ostatni rozdział. Druga wiadomość, tym razem trochę lepsza. A mianowicie prace odnośnie Balu Powitalnego idą pełną parą więc w tą sobotę bal będzie bardzo dobrze przygotowany! Mam wrażenie, że tam od rozpoczęcia roku minęło kilka tygodni, a nawet miesięcy, a tego balu jeszcze nie było. Kontynuujcie jedzenie ! Smacznego ! - krzyknął Dumbledore i wrócił na swoje miejsce.
-Co ?!-krzyknął Harry- co on sobie wyobraża ? Znowu mundurki ? Przeklęte Ministerstwo! Przecież Harry i tak miał tylko powyciągane ciuchy po Dudleyu, powinien się cieszyć.
-Nie przejmuj się tym tak - oznajmiła blond-włosa Krukonka, po chwili ciszy przerwał jej donośny krzyk z początku sali. Była to rozczochrana z potarganymi włosami i zranioną lewą ręką Hermiona Granger. A już myślałam, że ją to coś zjadło. Wszyscy spojrzeli w jej kierunku i zrobili głupie miny. Po tym krzyku Gryfonka zemdlała a podbiegł do niej nie kto inny jak ...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Pełna napięcia chwila oczekiwania...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
Dramatyczna pauza...
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.
.

(Nie)stety, nigdy nie dowiemy się, kto to taki był. W miejscu, gdzie pojawiła się nowa nadzieja na to, że w Hogwarcie zapanują stare reguły i typowe problemy (czytaj: śmiertelne niebezpieczeństwo), autorka postanowiła rozstać się z Mionką, zwierzyńcem, Bliznowatym, Levander i Ron'em Ronem, pozostawiając dla potomnych tę jakże poruszającą lekturę odpowiadającą na takie poważne, nurtujące młodych pytania, jak:
Ile wódki wystarczy, aby się upić?
Jak dobrać sukienkę do krawata?
Jak zerwać z chłopakiem?
Jak NIE pisać angielskich imion i nazwisk?
Po co występować w szkolnych przedstawieniach?
Jaką książkę można czytać w nieskończoność?
Jak się NIE ubierać do szkoły?
I wiele, wiele innych.
Pozostawiła po sobie również setki, albo i tysiące błędów ortograficznych, interpunkcyjnych i jakich tylko dusza zapragnie.

My natomiast żegnamy, upijając się Tymbarkiem.






PS Tęsknicie za Moriartym?